poniedziałek, 21 września 2015

Przepraszam?

Hej, wszystkim! 
Chciałabym Was poinformować o czymś o czym myślę już dłuższy czas.. 
Ogólnie chodzi o to, że nie mam czasu na pisanie. Dużo się ostatnio stało przez ostatnie trzy miesiące i żyłam w ciągłym stresie. Jest to wszystko spowodowane moją przeprowadzką.. 
Nie będę zagłębiać się w szczegóły, bo to nie ma żadnego sensu. 
Myślałam, że będę miała czas pisać rozdziały, ale się pomyliłam. Przygotowania do szkoły, uczenie się i przypominanie niemieckiego było moją rutyną.. 
Jestem już w szkole niecałe trzy tygodnie i nadal nie mogę się oswoić, ale jest coraz lepiej. 
Poznałam ludzi, którzy chętnie mi pomagają i bardzo się z tego cieszę, więc dlaczego nie będę pisać? 
Chodzi właśnie o to co napisałam na górze i o to, że tak jakby mój czas się tu skończył i.. Nie umiem już nic napisać.. Mam połowę rozdziału, którego za cholere nie mogę skończyć! Na początku jak zaczynałam moją 'przygode' myślałam 'a co tu może być takiego trudnego?' Przeliczyłam się i to bardzo..
To jest strasznie trudne! Ja np. Miałam sto pomysłów na minutę, ale tak z dnia na dzień wszystko wyparowało. Właśnie miałam.. 
Ale nie oszukujmy się dodawałam raz na miesiąc rozdział.. 
Nie męczyło Was to?
Jedynym słowem ODCHODZĘ i nie wiem kiedy wrócę.. Czy w ogóle wrócę. 
Na koniec chciałabym Was wszystkim podziękować za to, że ze mną byliście i przeżywaliście razem ze mną te sześć rozdziałów..
Dziękuję <3 
Do widzenia? Zobaczenia?  

wtorek, 18 sierpnia 2015

One shot - "Żegnaj" część.1





"Przeznaczenie to nie wyroki opatrzności,
to nie zwoje zapisane ręką demiurga, to nie fatalizm.
Przeznaczenie to nadzieja."


Czuła jak krople deszczu spływały po Jej ciele. Czuła jak z tym nikną Jej wszystkie problemy,
Czuła się oczyszczona ze wszystkiego.
Była przekonana, że kiedyś będzie żyła jak normalna kobieta.
Ale życie jest okrutne.
Nigdy nikogo nie obchodziło Jej zdanie.
Zawsze ktoś kierował Jej życiem.
Nie mogła dokonać własnego wyboru.
Dzisiaj już wychodzi za mąż.
Za mężczyznę, którego nigdy nie widziała na oczy.
Matka i Ojciec sprowadzili Go z Pakisatnu,
To oni kontrolowali Ją i prowadzili Jej życie tak jakby było ich.
Starsza siostra - Violetta już dawno prowadzi takie życie.
Żyje z człowiekiem, którego nie kocha,
ale Ona nie umie przeciwstawić się rodzicom tak jak robiła to Violetta.
Lecz czy to pomogło?
Powtarzali im, że to "rodzinna tradycja".
Jeśli tego nie zrobią zhańbią nazwisko.
Kilka lat później Viola zaczęła przekonywać siostrę do zamążpójścia.
Była taka jak rodzice. 
Stała się dla Niej oschła, wredna.
Kiedyś nawet podniosła na Nią rękę..
Tak samo zresztą jak matka i ojciec..
Kiedy tak siedziała i rozmyślała nad swoim życiem dosiadł się do Lu pewien chłopak.
Odwróciła się w Jego stronę i zobaczyła, że On też na Nią spogląda.
- Federico. - powiedział podając Jej rękę.
- Ludmila. - niepewnie ją uścisnęła.
- Dlaczego taka ładna dziewczyna siedzi tu sama?
- Może dlatego, że po raz ostatni chcę posmakować życia w samotności? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Federico zaciekawiony blondynką przyglądał się Jej uważnie i po chwili zrozumiał, że Ludmila wychodzi za mąż. Tylko nie zrozumiał dlaczego jest smutna.
- Dlaczego jesteś smutna? - musiał o to zapytać. To pytanie bardzo Go korciło.
- Bo jestem zmuszona do zrobienia czegoś czego wcale nie chcę i w ogóle nie rozumiem dlaczego Ci o tym mówię. - mówi patrząc przed siebie.
 - Tak, przepraszam, że zapytałem.
Siedzieli w ciszy. Żadne z nich nie chciało się odzywać. Wcześniejsza rozmowa wystarczająco ich zniechęciła do prowadzenia kolejnej konwersacji.
- Ludmila choć już wszyscy czekają. - podeszła do nich Violetta ubrana w długie bladoróżowe sari.
- Tak już idę. Żegnaj Federico. - powiedziała i odeszła.
Federico jeszcze Jej odkrzyknął:
- Ej, nie mów żegnaj, bo to odbiera nadzieje na podobne spotkanie.
 - W takim razie "Cześć"

"Życie mija, a my uczymy się jak żyć bez miłości"

Minęło już pięć nieszczęsnych lat Jej życia, a Ona nadal nie zasmakowała smaku miłości.
Od tamtego dnia, który okręcił Jej życie o sto osiemdziesiąt stopni już nigdy nie spotkała Federico.
 Relacje między Jej mężem, a Nią są bardzo napięte.
Żyją ze sobą już pięć lat, a nie umieją znaleźć wspólnego języka.
Albo po prostu nie chcą szukać.
Jedyne co Ich łączy to wspólne łóżko.
Leon kilkakrotnie próbował się do Niej zbliżyć, ale była nieugięta.
Ludmila chcę  miłości, którą będzie odwzajemniona, a nie żyć w związku bez miłości.
Oczywiście jako tradycja musieli uczcić to, że są małżeństwem.
Czuła się jak bezwartościowa dziewczyna, która właśnie straciła swoją godność.
Czy tak nie było? -
- odzywa się głos w Jej głowie.
Każdej nocy modli się o to, żeby te chore życie w końcu się skończyło.
W pewnym momencie czuje silne dłonie na mojej talii.
Leon zaczął całować Lu po szyi, a pod Jej powiekami zaczęły zbierać się łzy.
- Lu, kochanie co powiesz, żeby się trochę zabawić? - zapytał nie przerywając pocałunków.
- Innym razem Leon. - powiedziała zabierając Jego ręce z Jej talii.
- Zawsze tak mówisz. - powiedział zwiedzony. - Nie bądź taka twarda, prędzej czy później, ulegniesz mojej męskości. - Ludmila w tym momencie odwraca się do Niego i patrzy jak na wariata.
- No co? Żadna nie oprze się Leonowi Verdasowi. - daję Jej jasno do zrozumienia, a Ona nadal patrzy na niego jak na wariata. - oprócz Ciebie. - mówi wzdychając. Bolało Go to, że nigdy nie miał bliskiego kontaktu z Ludmilą. Chciał już mieć dzieci, a przede wszystkim żonę która by Go kochała.
- Może z czasem to się zmieni. - Ludmila sama nie była przekonana w to co właśnie powiedziała.
Wiedziała, że Leon cierpi tak samo jak Ona.
Uśmiechnął się delikatnie.
Ludmila rozłożyła ramiona, a po chwili znalazł się już w nich Leon.
Co ja wyprawiam? - zapytała samą siebie.
- Wiem, że dzisiaj w Twoim sercu nie ma miłości do mnie, ale wiem też, że pewnego dnia tam będzie, a ja będę czekał na ten dzień. - Kiedy Leon to powiedział Ludmila zrozumiała, że Leon pomimo, że nigdy Jej dobrze nie poznał to Ją kocha. A Ona? Czy go kocha?
Tego nikt nie wie, ale chcę próbować pokochać Go tak jak On Ją.


"Miłość to nie jest pstryczek, który mogę włączyć od tak."


-Dziękuję Wam. Jesteście wspaniali! - Dwudziestoośmioletni  mężczyzna o nieziemskim uśmiechu i pięknych czekoladowych oczach zwrócił się do sowich fanów,  którzy zawsze pokazywali mu jak bardzo Go kochają i za każdy wygrany mecz byli z nim i jego drużyną.
Jego marzenia co do grania w Reprezentacji Argentyny spełniły się.
Od dnia ślubu Ludmili nie spotkał Jej już nigdy więcej.
Nieraz przychodził w tamte miejsce z nadzieją, że jeszcze Ją spotka,
ale po jakimś czasie zrezygnował.
Teraz nie liczyło się nic więcej niż wrócić do domu, wypić piwo i w spokoju posiedzieć sobie i pooglądać telewizje.
Na samą myśl, że ma wrócić do domu sprawiały uśmiechnął się, bo ma do kogo tam wrócić.
Nie musi się już przejmować tym, że wróci i będzie musiał zamawiać pizzę, że będzie siedział sam jak palec.
Lara jest jego żoną od dwóch  lat i nie widzi świata poza Nią.
Pomimo tego, że widzi Ją tylko wieczorem, ponieważ Lara pracuję w wielkiej korporacji zajmującej się architekturą.
Jednak to nie znaczy, że myśli Federico nadal nie zaprzątała piękna blondynka.
Wjechał na podjazd i w szybkim tempie wszedł do domu,
- Kochanie, wróciłem! - krzyknął z korytarza, ale nie usłyszał odpowiedzi.
Zignorował to i wszedł do salonu.
W domu panował istny chaos.
Lara latała w tą stronę to w tamtą w ogóle nie zwracając uwagi na Federico.
- Wróciłem.
- Tak, świetnie idź weź prysznic i ubierz w coś ładnego.
- Nie, Lara, Jestem zmęczony. Chcę usiąść i odpocząć. Nie mam ochoty na jakieś imprezy. - powiedział zdecydowanym tonem i zwrócił się do Lary.
- Federico teraz mnie to nie obchodzi, że jesteś zmęczony. To nie jest jakaś byle jaka impreza.
Jest to bal charytatywny. Na którym muszę być. Więc idź grzecznie weź prysznic i ubierz garnitur. - Złapała za jego kołnierzyk i powiedziała to patrząc w jego oczy.
On wywrócił tylko oczami.
- I nie wywracaj na mnie oczami. - pogroziła palcem.
Federico bez słowa ruszył w stronę schodów i wszedł do łazienki.
Po wykonaniu wszystkich czynności wstąpił do pokoju i wyjął najładniejszy garnitur jak miał.
Miał żonę i bardzo Ją kochał, ale nigdy nie powiedział, że jego małżeństwo jest wspaniałe.
Często kłócił się z Larą o zwykłe błahostki.
Wiedział co brał i na co się pisał biorąc Larę za żonę.
Kiedy już był gotowy jeszcze raz spojrzał na swoje odbicie w lustrze i zszedł po schodach.
Lara niecierpliwie stała w miejscu przeskakując z jednej nogi na drugą.
Kiedy Jej wzrok utkwił na Fede szeroko się uśmiechnęła.
Wyglądał bardzo pociągająco w czarnym garniturze i z niedopiętą koszulą na samej górze, a włosy które były w kompletnym nieładzie dodawały mu jeszcze więcej uroku.
- Możemy iść?
- Tak. - odpowiedział i złapał żonę za rękę.
Jak na dżentelmena przystało otworzył Larze drzwi.
Jechali w ciszy.
Lara pisała do kogoś ciągle się uśmiechając, a Federico krążył myślami co do ich związku.
Co do którego miał trochę wątpliwości.
Po piętnastu minutach znaleźli się pod budynkiem, w którym miał odbyć się bal.
Pewnym krokiem zmierzali ku sali.
Federico jeszcze nie wiedział jak ten jeden wieczór może zmienić całe jego życie..



♥ ♥ ♥ ♥
Dobry Wieczór kochani!
Na pewno się zastanawiacie dlaczego wstawiłam to zamiast rozdziału?
Nie martwcie rozdział jest w trakcie pisania:)
Tym One Shot'em chciałabym Wam wszystkim podziękować za te cudowne pięć miesięcy!
Za to, że ze mną wytrzymaliście i czekaliście na nowy rozdział <3
Jestem Wam ogromnie wdzięczna. Pomimo blog odniósł już ponad tysiąc wyświetleń.
Ten One Shot jest też dla Pandy Pasquarelli (Oli), bo to na Jej życzenie go napisałam <3
Chciałabym podziękować:
JULCE BLANCE LAMBRE - którą zawsze była i motywowała mnie swoimi cudownymi komentarzami pod każdym postem, kocham bardzo mocno <3
PANDZIE PASQUARELLI - której dziękuję, że zawsze była i komentowała każdy rozdział kocham bardzo i dziękuję <3
LAUREN SKY - dziękuję Ci Julka, że mogłam zawsze na Ciebie liczyć <3
ULI DOMINGUEZ - Ula, Tobie chciałabym bardzo podziękować, ponieważ to dzięki Tobie powstał ten blog, to dzięki Tobie odniósł taki sukces i to dzięki Tobie zrozumiałam, że kocham pisać. Dziękuję Ci kwiatuszku za każde chwilę spędzone razem. Dziękuję Ci, że zawsze jesteś i myślę, że dalej będziesz, Kocham Cię mocno, kwiatuszku <3
Oraz:
~ RICZI XD
~ FEDEMILE FOREVER
~ MECHI FERRO 

Oraz tym co czytają, a nie komentują <3
Kocham Was <3 
Dobranoc <3
♥ ♥ ♥ ♥









czwartek, 30 lipca 2015

Sies - Zawsze będę


*Ludmiła*

Zapłakana wchodzę do mieszkania i kieruję się prosto do kuchni, żeby zaparzyć sobie melisę.
Zawsze kiedy jestem smutna lub jestem zdenerwowana muszę wypić herbatę. W błyskawicznym tempie znajduję ją. Otwieram szafkę obok i wyjmuje duży kubek, który dostałam od Federico w tamtym roku na urodziny. 
Odkręcam kurek, biorę czajnik elektryczny i nalewam wystarczającą ilość wody.
Nie tak wyobrażałam sobie moją rozmowę z Francescą. 
Miałam Jej wszystko wygarnąć. Być dla Niej oschła i przede wszystkim nie płakać, ale coś we mnie pękło jak Ją zobaczyłam. Czułam się dziwnie. Tak jakby było mi smutno? Nie, to niemożliwe..
Ona Nas skrzywdziła jak mogłoby mi być Jej szkoda?
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk czajnika, więc wzięłam go i nalałam wody do kubka.
Poszłam do salonu i usiadłam na sofie opatulając się kocem.
Wcześniej oczywiście zabrałam go Leonowi. Odstawiłam kubek z herbatą i spojrzałam w stronę śpiącego brata.
Tak bardzo się o niego boję. Boję się, że to wszystko powróci..
Kocham Go najmocniej na świecie i nie chcę, żeby coś mu się stało.
W końcu jest moim bratem.
- Bądź silny Leon. Już niedługo wszystko będzie dobrze. Już nigdy więcej nikt Nas nie skrzywdzi. Dopilnuję tego. - powiedziałam tak jakby bardziej do siebie.
Kiedy chciałam sięgnąć po herbatę moją uwagę przykuło opakowanie po tabletkach uspokajających. Biorę je szybko do ręki i sprawdzam zawartość. Jest pusta. Szybko patrzę na Leona i szarpię go za ramiona, żeby się obudził. Jednak nic z tego. Czuję łzy, które spływają po moich policzkach.
Kompletnie nie wiem co mam teraz robić..
- Leon! Obudź się! Wstawaj! - jestem zdruzgotana. Dlaczego On mi to robi?




*Federico*

Nie jestem w stanie opisać jak się teraz czuje. Straciłem właśnie przyjaciela, dla którego skoczyłbym w ogień, a On kurwa tak się mi odwdzięcza? Kończy przyjaźń i grozi? To nie tak powinno wyglądać.  Zamiast pogadać jak normalni "mężczyźni" Diego odpierdala taką akcję. Miał prawo być wkurwiony, bo w końcu "uderzyłem" jego dziewczynę, ale mogliśmy normalnie to załatwić. Usiąść i pogadać na spokojnie.
No, ale wielki pan Diego musi popisać się przed swoją laską i pokazać jaki to z niego maczo. 
Może Francesca ustawi Go do pionu. W końcu to Jego pierwsza prawdziwa miłość.. Nie wiem po co komu ta cała pieprzona miłość! Mam jej dość. Tylko przez nią problemy..
Tak, jestem singlem i dobrze mi z tym. Nie jest mi potrzebna do szczęścia dziewczyna. Mam przyjaciółkę i Ona mi wystarczy. Właśnie dlatego do Niej idę. Muszę wszystko Jej powiedzieć. 
Dzwonię dzwonkiem i odpowiada mi głucha cisza. Czyżby Lu ani Leo nie było w domu? Niemożliwe. Oni zawsze są. "Jako jedyni mnie nie zostawili" - myślę.
Wykonuję czynność ponownie i nic. Bez zastanowienia wchodzę do domu i widok Ludmiły nad Leonem krzyczącej "Leon!", "Obudź się!", "Wstawaj!" wcale nie jest fajne. 
W błyskawicznym tempie podbiegam do zrozpaczonej dziewczyny próbuję uspokoić, ale to na nic. Ludmiła wyrywa się klęka przy Leonie i z wielką siłą trzęsie Go za ramiona. Podchodzę do Lu zabieram ręce i mocno trzymam. Kiedy się już trochę uspokaja podnoszę Ją delikatnie i usadawiam na fotelu. W bezpiecznej odległości od brata przyjaciółki. 
- Ludmiła!Lu!Ludmi! - krzyczę do dziewczyny, a ta tylko mruczy coś pod nosem. - Powiedz co się stało. - mówię spokojnie choć w środku jestem bardzo zaniepokojony. 
Ludmiła podnosi głowę, patrzy w moje oczy i mówi:
- Przyszłam do domu.. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam koło Leona. - przełknęła ślinę i kontynuowała dalej - Wtedy zauważyłam puste opakowanie tabletek uspokajających. - po wypowiedzeniu tych słów Lu wybuchnęła płaczem i mocno się do mnie przytuliła. 
- A Ty po co przyszedłeś? - nie chciałem teraz zadręczać Jej moimi problemami. Będziemy mieli jeszcze dużo czasu, żeby o tym porozmawiać.
- Chciałem zobaczyć jak tam u Was. - Ludmiła wzdycha i spogląda na Leona. Muszę coś z tym zrobić. Nie mogę tak bezczynnie siedzieć i patrzeć jak Lu cierpi, a Leon nie wiadomo czy żyje..
- Ludmi, Ty tu chwilę na mnie poczekaj, dobrze? - łapię dziewczynę za ramiona i mówię powoli jak do dziecka. - Nie ruszaj się stąd. - Ludmiła kiwa głową na "tak", a ja podnoszę się i kieruję się w stronę nieprzytomnego przyjaciela. Szturcham Go za ramię, ale bez rezultatu.
Przecieram twarz dłońmi i kompletnie nie wiem co mam robić dalej.
- Fede, idioto może byś tak sprawdził czy oddycha.
- Właśnie miałem to zrobić. - patrze w stronę Lu i mówię bardzo przekonującym głosem, a Ona tylko prycha.
Postanowiłem zrobić to o czym SAM pomyślałem. Przykładam policzek do ust Leona. Liczę do dziesięciu i uważnie obserwuję klatkę piersiową. Czuję ciepły oddech na policzku co oznacza, że Leon oddycha. Spoglądam jeszcze klatkę piersiową, która się unosi.
- Żyję - odwracam się w stronę Lu. - Dzwoń po karetkę. - Ludmiła szybko się podnosi i sięga po telefon. Poprosiła mnie, żebym został, a Ona pójdzie zadzwonić. Siadam na podłodze koło łóżka i głośno wzdycham. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień, a to dopiero początek..
Po kilku minutach przy mnie zjawia się Lu. Siada koło mnie i patrzy przed siebie. Odwracam głowę do Niej i się przyglądam, że Ona ma jeszcze do tego wszystkiego siłę, ale jest silna. Poradzi sobie. Odczuwam chęć przytulenia Ludmi, więc obejmuję Ją ramieniem, a dziewczyna po sekundzie wtula się we mnie.
- Fede, a co jeśli On się nie obudzi? - Ludmiła patrzy na mnie wzrokiem pełnym bólu i smutku.
- Będzie dobrze. - Posyłam Jej wymuszony uśmiech. - Musi.. - mówię już nieco ciszej.
Po chwili po domu roznosi się dźwięk dzwonka. Ludmiła szybko wstaje i otwiera drzwi. Przez nie wchodzi dwóch mężczyzn z noszami. Pytają się gdzie jest Leo, a Lu wskazuję im na kanapę. Rozkładają nosze i kładą na nie Leona.
- Możemy jechać z Wami? - Pyta Lu.
- Nie to nie jest najlepszy pomysł - powiedział jeden z nich. - Będzie lepiej jeśli państwo pojadą za Nami. - kiwam głową na znak zrozumienia.
Nie przyjechałem samochodem dlatego dzwonie po taksówkę. Ludmiła poszła jeszcze do łazienki, a ja myślę dlaczego to akurat nam się to przytrafiło? Dlaczego nie możemy żyć jak normalni nastolatkowie? Mamy dopiero siedemnaście lat, a nieźle życie dało nam w kość.
- Idziemy?
- Tak, jasne. - odpowiadam dziewczynie.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do taksówki, która już na Nas czekała.
Usiadłem z Lu z tyłu i dopiero wtedy zauważyłem, że nasze ręce są razem splecione. Spojrzałem na nie i mimowolnie się uśmiechnąłem.
Po chwili zauważyłem, że Lu się mi przygląda. Podniosłem głowę i dopiero teraz widzę jakie Ona ma piękne oczy.
- Dziękuję, że tu ze mną jesteś Fede. To dla mnie dużo znaczy. - Mówi i daje mi całusa w policzek.
- Zawsze będę.



♥ ♥ ♥ ♥
No hej! 
Ogromnie Was przepraszam! Wiem, że rozdziały miały pojawiać się częściej, ale właśnie niedawno się przeprowadziłam i to do innego kraju i to wszystko jest dla mnie jeszcze nowe i przede wszystkim trudne :)
Myślę, że zrozumiecie :* 
Ale postaram się dodawać rozdziały częściej, ale nic nie obiecuję <3
Kocham i pozdrawiam,
Wiktoria <3
Ps. Zapraszam do zakładki "Zapytaj bohatera" ;)
♥ ♥ ♥ ♥














sobota, 27 czerwca 2015

Cinco - Ile krzywdy?

 *Leon*

Kolejna uspokajająca tabletka trafia po raz setny  tego dnia do moich ust. 
Cały czas mam przed sobą obraz Violetty, która informuję mnie o przyjeździe mojej dawnej przyjaciółki. Czuje się jakbym był chory psychicznie. Moja głowa zaraz eksploduje. Nie jestem w stanie niczego zrobić. Siedzę i patrze się w przestrzeń, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Chcę odpędzić od siebie myśl, że Ona przyjechała. Chciałbym, żeby to był tylko koszmar sen, Moje życie to istny koszmar, który nie ma zamiaru się skończyć. W tej chwili wolałbym zasnąć i już nigdy się nie wybudzić. Byłoby to lepsze niż życie na tym świecie. Zastanawiam się gdzie podział się ten Leon. Leon, który jeszcze dwa dni temu był najszczęśliwszą osobą chodzącą po tej ziemi. On zniknął i jak na razie nie ma  zamiaru ukazać się na światło dzienne. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Podobno chłopaki nie płaczą. Jak dla mnie to teraz nie ma żadnego znaczenia. Jestem Tylko ja. Ja i mój świat, w którym nigdy nie będzie kolorowo.
Ludmiła też nie może nic z tym zrobić. To moje życie. Nie Jej. Nie chcę, żeby cierpiała przez to, że nie umiem sobie poradzić. Nikt nie jest w stanie niczego zrobić. Czas sięgnąć po kolejną tabletkę. 
Nawet nie wiem po co to biorę, skoro i tak mi nie pomaga..
Drżącymi rękami sięgam po opakowanie tabletek. Ostrożnie "wkładam" środek uspokajający do buzi i popijam czystą źródlaną wodą. Połykam i nie czuje się  za specjalnie. Czuje się bardzo senny.
Układam się wygodnie na łóżku. Przykrywam kocem i odpływam do mojego cudownego świata, w którym mogę być szczęśliwy. Tam wszystko ma kolorowe barwy. 
Nikt się niczym nie przejmuję.
Nie mam zamiaru opuszczać tego pięknego świata.
Chcę w nim zostać.
Na zawsze..



*Diego*

Jak On mógł to zrobić?
Jak mógł uderzyć moją dziewczynę!?
Jestem na niego mega wkurwiony. Nie wiem czy będę w stanie kiedyś mu wybaczyć. Zrobił coś niewiarygodnego, ale mogłem się wszystkiego po nim spodziewać. No, ale kurwa, nie od razu "pobicia" Jej. Fede od dłuższego czasu zachowywał się niestosownie wobec Cami.
Wmawiał mi. że to nie dziewczyna dla mnie, wyzywał Ją, mówił, że później będę "znowu" cierpieć, ale skąd On może wiedzieć czy Ona jest dla mnie czy nie? To moje życie, nie jego. ale jemu to bardzo trudno zrozumieć. Ja pierdole..
Fede, jakby mógł się wpierdolić do mojego życia to pierwsze co by zrobił to pozbawiłby  mnie dziewczyny, którą kocham. Najmocniej na świecie. Nie wiem co bym bez Niej zrobił.
Fakt, to ja muszę Jej kupować codziennie kwiatki, robić śniadanie do łóżka, spełnić zachcianki, ale czego się nie robi z miłości?
Camila śpi, więc mam dużo czasu na rozmyślanie.
Ciekawy jestem co robi teraz Fran..
Tęsknie za Nią.
Tak wiem. Mam dziewczynę, którą kocham, a rozmyślam o mojej byłej.
Kocham Je obie i nic z tym nie zrobię..
Francesca to pierwsza prawdziwa miłość, która po roku spierdoliła nie wiadomo gdzie, a Camila to cudowna dziewczyna, mądra, piękna, pomocna i na dodatek bardzo seksowna.
Śmiesznie by było jakby Fran teraz wróciła i chciałaby do mnie wrócić..
Uśmiałbym się.
Nie chciałbym wracać do tego. To dla mnie już skończony rozdział.
Zacząłem nowe życie z Camilą.
Nie mam zamiaru tego kończyć.
Cami to najlepsze co mogło mnie w życiu spotkać.
Zaraz po Francesce..



*Fran*

- Dlaczego wyjechałaś? - pyta mnie ze łzami w oczach dziewczyna.
Ja też nie lepsza. Łzy spływają mi strumieniami.
- Przepraszam.. - tylko tyle w tym momencie byłam w stanie z siebie wydusić. Teraz kiedy Ją zobaczyłam zrozumiałam co straciłam wyjeżdżając.
Przez ten cały rok tak bardzo za Nią tęskniłam..
Boże jaka ja byłam głupia.
- Tylko tyle? - pyta mnie już płacząc. - nie masz nic na swoje usprawiedliwienie?
- Ja.. ja.. nie. - spuściłam głowę.
Prychnęła i otarła łzy dłońmi.
Dlaczego to wszystko jest takie trudne?
Chciałabym powiedzieć prawdę, ale nie mogę..
Chciałabym Ją teraz przytulić i powiedzieć jak bardzo Ją kocham i jak bardzo tęskniłam, ale nie jestem w stanie. Tak jakby coś mnie blokowało..
- Martwiliśmy się o Ciebie..
Diego był zamknięty w sobie nie wiedzieliśmy jak mu pomóc, Leon był przygnębiony i zły równocześnie, Violetta nie mogła w to uwierzyć tak samo jak ja..
Fran, dlaczego Nas zostawiłaś? Dlaczego? - Ludmiła kiedy to mówiła patrzała się w moje oczy jednocześnie wylewając z siebie "tone" łez.
Przyglądam się Ludmile i uświadamiam sobie, że źle zrobiłam wyjeżdżając.
- Mogłaś chociaż zadzwonić..
- Wiem. - odpowiadam krótko.
- Fran, odwieź mnie do domu.
Odplam samochód i wyjeżdżam z parkingu, na który przyjechałam aby porozmawiać w spokoju z Lu.
Ludmiła przez całą drogę nic nie mówiła. Ja też postanowiłam się nie odzywać. W tym momencie cisza była najlepszym rozwiązaniem.
po dwudziestu minutach jesteśmy pod domem państwa Verdas.
- Dziękuję. - Lu posyła mi lekki wymuszony uśmiech. Odwzajemniam go, ale szczerze. - Możemy się jutro spotkać? Tylko nie u mnie. Nie chcę, żeby Leon Cię zobaczył. Dowiedział się, że wróciłaś i jest bardzo przygnębiony. - smutnym wzrokiem spoglądam na zapłakaną Lu i mówię, żeby przyjechała do mnie jutro po południu.
Jeszcze przez chwilę zostaje przed domem Lu i zastanawiam ile krzywdy wyrządziłam wyjeżdżając..
  






♥ ♥ ♥ ♥

Hej!
Myślę, że rozdział Wam się spodoba <3
Pozdrawiam,
Wiktoria <3
Ps. Udanych wakacji! :*

♥ ♥ ♥ ♥




















sobota, 20 czerwca 2015

Cuatro - Nowe życie

*Francesca*


Przechadzam się uliczkami słonecznego Buenos Aires. Jak miło wrócić do miasta, w którym się wychowałeś. Brakowało mi tego miejsca, rodziny, przyjaciół...Diego. Ciekawe jak się mu układa. Czy jest szczęśliwy z inną, albo zdesperowany siedzi w domu. Tak bardzo za Nim tęskniłam, ale nie mogłam wrócić. Choć bardzo chciałam. Musiałam trzymać się umowy, którą zawarłam, a ja obietnicy dotrzymuję. Chciałabym go teraz przytulić i nigdy nie puścić. Nigdy. Nie mogę sobie tego wybaczyć, że się zgodziłam na ten wyjazd, że zostawiłam Diego i przyjaciół. Wiem, że teraz bardziej się wszystko skomplikuje, ale musiałam przyjechać i wszystko im wyjaśnić. Chcę mieć już czyste sumienie. Kilka razy miałam ochotę zadzwonić do nich i powiedzieć gdzie jestem, że żyję, że jedzenia mi nie brakuję, ale za każdym razem zżerała mnie "trema", a teraz tego żałuję. Byłam głupia. Ile ja się wypłakałam to nawet nie idzie zliczyć. Nie wyjechałam, bo chciałam. Wyjechałam, bo ktoś mnie do tego zmusił...przez to straciłam ludzi, których kocham! Straciłam miłość mojego życia! I jak bardzo bym chciała to naprawić to i tak się nie uda. Oni na pewno nie chcą mnie znać...
Kiedy tak myślałam o tym wszystkim co miało zdarzenie nie zauważyłam, że stoję już pod moim domem. Czas zacząć wszystko od początku...


*Federico*


Dzisiaj w ogóle nie mogłem się skupić! To dopiero początek roku, a ja już nazbierałem pały, a to wszystko przez Francescę! Pół nocy nie spałem kiedy dowiedziałem się, że Cauviglia wróciła. Kurwa, że musiała wrócić kiedy wszyscy sobie poukładali życie. Nie, no zajebisty moment wyczuła. Leona nie było w szkole, Violetty tak samo, a do Ludmiły nikt nie mógł się odezwać, bo do wszystkich miała sapy. Diego jakby nigdy nic migdalił się na każdej przerwie ze swoją dziwką dziewczyną. No, ale co się dziwić, przecież o niczym nie wie. Na razie. Zobaczymy co będzie jak się dowie. Nie chciał bym go wtedy widzieć. Chociaż już widziałem to nie chciałbym znowu zobaczyć. Postanowiłem, że się do niego przejdę. Nie mam nic do roboty, a poza tym dawno ze sobą nie gadaliśmy. Poszedłem jeszcze po kurtkę i poprawiłem włosy. Wyszedłem z domu.  Droga minęła mi szybko, ponieważ Diego mieszka tylko jedną ulicę dalej. Zadzwoniłem dzwonkiem. Drzwi po paru sekundach (?) otworzył mi pan Hernandez.

- Czego? - pyta mnie oschle. Hah, miły jak zawsze.
- Dzień dobry dzień. Jest Diego?
- Na górze. - mówi i odchodzi.

To chyba było pozwolenie, prawda? Dobra wchodzę. Raz się żyję. Pokonałem drogę do pokoju Diego. Jeszcze po drodze spotkałem Jego psa. Już miałem wchodzić kiedy coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkodził, a tym kimś nie mógł być nikt inny niż Torres. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nienawiści. Cóż, też nie darze Jej wielką sympatią. Wyminąłem dziewczynę, ale ta znowu zagrodziła. Spojrzałem na Camilę podnosząc jedną brew do góry dając Jej do zrozumienia, że nie wiem co Ona robi. Zaśmiała się pod nosem. Kurwa, o co Jej chodzi?  Jest pojebana czy co? Ja Jej serio nie ogarniam.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi czy będziesz tu tak stała? - zapytałem z nutką irytacji.
- Myślę, że mamy sobie coś do wyjaśnienia, prawda?
- Chyba raczej nie mamy. - powiedziałem oschle.
- Ty naprawdę nie wiesz o co mi chodzi? - mówiąc to dziewczyna zbliżyła się do mnie na niebezpieczną odległość.
- No, nie za bardzo. - zdezorientowany odpycham Camilę.
Ona tylko spojrzała na mnie niezadowolona faktem, że chyba Ją popchnąłem, bo o co innego może chodzić? Albo Camila znowu coś kombinuję. Tak, to jest bardziej pewne...
- Oj, Fede...Jesteś głupszy niż myślałam. - kiedy to mówiła uśmiechała się bezczelnie. - Masz zostawić Diego w spokoju, rozumiesz?
Patrzę na Camilę zszokowany. Czy Ona właśnie powiedziała, żebym odsunął się od Diego? Ma prawo?
- Camila, nie za bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Diego to się chyba nie spodoba, że tak robisz co? - Dziewczynę zamurowało. Uśmiechnąłem się na znak, że wygrałem. Torres już nie miała szans. Wiedziała, że jeśli coś zrobi to powiem o tym Diego, a tego zdecydowanie by nie chciała.
- Okej...nie chcesz po dobroci. Twój błąd! - powiedziała bardzo pewna siebie.
 Ona mi grozi? Mnie? Chyba coś się Jej pomyliło..
Camila momentalnie walnęła się z ogromną siłą w policzek. Boże, Ona naprawdę jest jakaś nawiedzona.. Cały policzek miała czerwony. Do tego  jeszcze postanowiła sobie  popłakać. Naprawdę? Gorszej szopki nie widziałem... Zaczęła jeszcze drzeć się na cały dom. Z pokoju wyszedł przestraszony Diego. Camila pobiegła do niego i przytuliła się. Kiedy Diegito zobaczył Jej policzek spojrzał na Nią pytającym wzrokiem. Torres zaczęła mu wmawiać pochlipując, że to niby ja Ją uderzyłem. Ta dziewczyna mnie rozbraja..
- Federico wyjdź stąd. - słyszę głos Diego. Ta lafirynda jednak go przekonała? Nie wierzę. Diego wygląda jakby miał mnie zaraz zabić, ale ja nie dam za wygraną. Muszę mu udowodnić to, że Camila kłamie.
- No, proszę Cię Diego. Chyba Jej nie wierzysz, co? Przecież nigdy bym takiego czegoś nie.. - nie dane mi było dokończyć.
- Fede, wyjdź! - powiedział już mega wkurwiony. Spojrzałem na niego. W jego oczy. Wyrażały nienawiść i złość. Przeniosłem wzrok na Camilę. Uśmiechała się pod nosem. Ta dziewczyną jest niemożliwa.
- Wierzysz Jej, a nie swojemu najlepszemu przyjacielowi?
- Nie wiem czy już nimi jesteśmy. Wyjdź stąd, bo wyprowadzę Cię siłą! - uraziły mnie jego słowa. Już nie jesteśmy przyjaciółmi? Na to wygląda..
Uniosłem rękę w górę na znak, że się poddaję. Zanim wyszedłem przelotnie spojrzałem na Diego. Nie mogę pojąć tego faktu, że uwierzył Camili. Przyjaciela się podobno nie zostawia. Jest się z nim co by się nie stało..Widać, że Diego woli sztuczną dziewczynę dla której liczy się tylko pierdolenie, a nie przyjaciela, który może nawet skoczyć za nim w ogień. Pomyliłem się co do niego..



*Ludmiła*


Dzisiejszy dzień mocno mnie wykończył. Najchętniej położyłabym się w moim łóżeczku i już nigdy z niego nie wychodziła.
Jednak moje "zmęczenie"
nie powstrzymało mnie od  pójścia do Francesci.
Zastanawiam się czy dobrze robię idąc do Niej, ale z drugiej strony jakby chciała nam to powiedzieć z własnej woli to dawno by to zrobiła. Trzeba Ją trochę podpytać, bo sama na pewno nic nie powie. Nogi mi odpadają, ale idę dalej. Nie odpuszczę dopóki z Nią nie porozmawiam. Fran mieszka na przedmieściach. Jej rodzice chcieli "spokój". No, ale, żeby mieszkać, aż na takim odludziu to naprawdę coś im do głowy strzeliło. Dlaczego nie zamówiłam taksówki? Dlatego, że postanowiłam, że zrobię sobie spacer. Po tych piętnastu nieszczęsnych minutach mam już dość mojego spaceru. Zatrzymałam się w centrum tego pięknego miasta w jakże piękną porę tego dnia. Ludzi jak mrówek. Chodzą w tą i w tą. Sam nie wiesz gdzie masz iść. Pięknie, Ludmiła..na pewno złapiesz jakąkolwiek taksówkę w samo południe. Brawa dla mnie! Czasem myślę, że zachowuje się jak Leon, ale szybko odpędzam od siebie te myśl. Kiedy tak rozmyślałam nad moim nieszczęściem nie zauważyłam, że ludzie się na mnie drą. Dopiero teraz zrozumiałam o co im chodziło. Stałam na środku chodnika. Ludzie są nie tolerancyjni. Zamiast powiedzieć "przepraszam" to wolą się drzeć na takie bezbronne stworzenie jak ja. Postanowiłam w końcu ruszyć się z miejsca, w którym zrobiłam tyle zamieszania wśród mieszkańców. Czas zacząć moją przerwaną dotychczasową wędrówkę. Jeszcze trochę i będę na miejscu. Mam nadzieje. Oby Fran nie zmieniła swojego miejsca zamieszkania, bo nie mam zamiaru szukać Jej po całym Buenos Aires.
Nie jestem przyzwyczajona do takich długich spacerów. Zwykle jeżdże z rodzicami.
Mogłabym do nich zadzwonić, ale oni zawsze są zajęci.
Mają własną firmę, którą prowadzą razem z państwem Pasquarelli.
Można tak powiedzieć, że to właśnie przez tą inwestycję przyjaźnie się z Fede.
Został mi jeszcze Federico.
Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłam?
Wyjęłam mojego czarnego iphone'a i wykręciłam numer przyjaciela.
Lecz odezwała się poczta głosowa.
Federico, dlaczego teraz?!
Zrezygnowana z powrotem włożyłam telefon do tylnej kieszeni moich spodni i ruszyłam dalej.
Jeszcze deszczyk zachciał sobie popadać.
Zajebiście.
Właśnie w tej oto chwili żałuję, że nie nauczyłam się do testu z prawa jazdy.
Ludzie patrzą się na mnie jak na jakiegoś niedorozwoja, bo jako jedyna idę sobie w deszczu.
No, co z cukru nie jestem. Nawet taki
"deszczyk" nie zatrzyma mnie przed spotkaniem z Francescą.
Kiedy miałam zamiar przejść przez pasy zatrzymało się koło mnie czarne BMW.
. - Hej,
Ludmiła może Cię gdzieś podwieźć?
Zszokowana przyglądam się osobie, która zaproponowała mi przejażdżkę i mogę przyznać, że
Bóg zesłał mi Ją z nieba.








♥ ♥ ♥ ♥
Hej, wszystkim :')
Przychodzę dzisiaj do Was z czwartym rozdziałem...
Nawet jest spoko, ale perspektywa Ludmiły w ogóle mi się nie podoba xd
Przepraszam, że znowu tak długo musieliście czekać na rozdział ;/
Ale zaczynają się wakacje, w które wyjątkowo będę miała wystarczająco czasu, żeby częściej pisać rozdziały :))
Zapraszam do zakładki "zapytaj bohatera", w której możecie zadawać pytania również mnie xd
Pozdrawiam, 
Wiktoria <3
+ komentujcie, bo chciałabym wiedzieć ile Was tu jest :')
♥ ♥ ♥ ♥

















czwartek, 4 czerwca 2015

Tres - Wszystko się zepsuło

*Diego*
  
Właśnie stoję przed drzwiami mojej dziewczyny. Trzymam w ręce bukiet róż. Dzisiaj jest nasza miesięcznica. Zarezerwowałem stolik w najlepszej restauracji w Buenos Aires. Zadzwoniłem dzwonkiem. Jeszcze tylko poprawiłem sobie krawat. Jestem gotowy. Drzwi się otwierają, a mi okazuję się piękna rudowłosa dziewczyna, ubrana w seksowną czerwoną sukienkę, która wspaniale podkreśla Jej zgrabne ciało.
- Hej, kochanie. To dla Ciebie. - witam się i podaję dziewczynie bukiet róż.
- Hej, dziękuję są piękne.
Camila podchodzi do mnie i namiętnie całuję. Oczywiście oddaje pocałunek. Po skończonym pocałunku udaliśmy się do restauracji "Amor" . Przy wejściu stał mężczyzna w średnim wieku, u którego musiałem potwierdzić rezerwacje. Na szczęście wszystko było dobrze i udaliśmy się do stolika. Jako dżentelmen odsunąłem Cami krzesło.
- Co sobie życzysz, kochanie? - spytałem.
- Przede wszystkim Ciebie. - powiedziała i puściła mi oczko.
W tym czasie przyszedł kelner i zebrał nasze zamówienia, Ja zamówiłem sobie spaghetti, a Camila sałatkę warzywną. Po piętnastu minutach kelner przyniósł nasze potrawy. Na koszt firmy dostaliśmy po lampce wina na odchodne. Po kolacji poszliśmy do mnie. Ojca na nie ma, bo siedzi w szkole. Jak zawsze. Nie obchodzi go to, że ma syna. Ostatni raz z rozmawialiśmy tydzień temu..Dzisiaj mija też rok od wyjechania mojej byłej. Francesca była cudowna, ale wyjechała. Nie wiadomo gdzie. Kochałem Ją, a Ona mnie zraniła. Może nic dla niej nie znaczyłem?, może byłem tylko zabawką? Postanowiłem zostawić już na dzisiaj myślenie. Kiedy doszliśmy do mojego domu. Camila "rzuciła" się na mnie i zaczęła całować. Ona miała nade mną kontrolę. Całując się doszliśmy do mojego pokoju. Zapowiada się cudowna noc...


*Leon*

   Wyczekująco patrze na dziewczynę. Powiedziała, że "ona" wróciła. No, kurwa..Wiem, że ktoś wrócił, ale kto?! Wiem, że jest Jej trudno wymówić to jedno słowo, ale jednak chciałbym się dowiedzieć kto taki wrócił. Chyba jest niezdecydowana czy aby na pewno może mi to powiedzieć. Ja pierdole, Violetta znasz mnie tyle lat, a nadal mi nie zaufasz.
- Francesca..
- Co Francesca?
- Ona wróciła.
Violetta patrzy na mnie smutnym wzrokiem. Siadam na łóżku i analizuję wypowiedziane przez Violę słowa. Co za włoska lafirynda, przyjeżdża sobie i myśli, że będzie mówić "ju tocz mi maj tralala".
Przez cały rok miała Nas w dupie. Nie wysłała nawet cholernego listu gdzie jest czy żyje, czy jest zdrowa. Nic. Na pewno była na jakiś Karaibach i wylegiwała się z drinkiem na słońcu. Tak, to bardzo do niej podobne. Biedny Diego, przecież jak On się dowie, że Fran wróciła to On ponownie wpadnie w depresje! Chyba, że cholernie za Nią tęskni i pójdą się pieprzyć w pierwszych lepszych krzakach.
Obstawiam pierwszą opcję. Myślę, że Diego ma trochę rozumu i nie ulegnie Jej włoskiej urodzie, ale po Nim można się wszystkiego spodziewać. W każdym razie jestem wkurwiony na księżniczkę Cauviglie.
- Leon dobrze się czujesz? Jakiś blady się zrobiłeś..
- Tak, tak, wszystko jest okej...
-  Na pewno? Może przynieść Ci szklankę wody albo coś?
- Byłbym wdzięczny.
Po kilku minutach Violetta przynosi i szklankę wody. Posyłam Jej dziękujące spojrzenie. Na, co Ona się tylko uśmiecha. Nie wiem, jak Ona może tak normalnie reagować na to, że Francesca wróciła. Jest taka spokojna..jakby nic się nie wydarzyło. Może Ona się cieszy? W końcu były przyjaciółkami..albo jeszcze są. Violetta siada koło mnie i przytula. Chyba widzi, że jest mi ciężko. Trochę się zdziwiłem. Nie ukrywam, ale było mi to teraz potrzebne. Francesca była moją przyjaciółką. Już jako dzieci bawiliśmy się w piaskownicy na podwórku, ale nie mogę Jej tego wybaczyć, że Nas zostawiła...Nigdy już nie spojrzę w Jej oczy tak samo jak kiedyś. Nie będę mógł już Jej zaufać. Skrzywdziła mnie..Bardzo...




*Violetta*

Nie wiem dlaczego Go przytuliłam. Nie mogę patrzeć jak On cierpi. To wszystko Go tak boli..Wiedziałam, że nie zareaguję najlepiej, ale musiałam mu to powiedzieć. To mój przyjaciel, a przyjaciele mówią sobie wszystko, prawda? Leon i Fran bardzo się przyjaźnili. Byli praktycznie nierozłączni. Tam gdzie Leon tam Francesca, gdzie Francesca tam Leon. Do dnia, w którym wyjechała. Leon Ją znienawidził. Powiedział, że nigdy Jej nie wybaczy, ale czy da się tak szybko zapomnieć o bliskiej osobie? Wydaję mi się, że On tęskni. Tęskni za Nią. Za ich przyjaźnią. Nie ukrywam, Fran zachowała się jak pieprzona egoistka! Wyjechała miała wszystkich w gdzieś, a teraz przyjeżdża i myśli, że odzyska to co straciła. Przez swoją głupotę. Kiedy wyjechała miałam z Nią kontakt. Chciałam się dowiedzieć gdzie jest, ale zawsze kończyła to jakimś tekstem, że musi iść, albo, że nie ma zasięgu. 

- Dziękuję. - słyszę głos Leona.
- Za co? - zdziwiłam się.
- Za to, że mi wszystko powiedziałaś. 
- Naprawdę nie masz za co. - uśmiecham się do niego.
- Mam. Teraz wiem, że Fran jest blisko i muszę być czujny by się z Nią nie spotkać.
- Możesz być spokojny. Dopilnuję tego, żebyś nawet Jej nie zobaczył.

Nie wiem dlaczego tak powiedziałam. Chcę Go chronić. Nie chcę, żeby bardziej cierpiał. Kiedyś będzie musiał się z Nią spotkać, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze nie...





*Ludmiła*


Właśnie stoję z Federico przy drzwiach od mojego domu. Nie chciało mi się szukać kluczy, więc zadzwoniłam dzwonkiem. Nikt nie otworzył. Drugi raz. Też nic. Zrezygnowana zaczęłam szukać kluczy w mojej torebce. Zawsze jest ten sam problem. Muszę wszystko wyjąć, żeby je znaleźć. Tym razem odbyło się bez tego. Przekręciłam klucz i po chwili drzwi od mojego domu otwarły się. Razem z Fede przekroczyliśmy próg domu i ruszyliśmy na górę. Chcieliśmy zajrzeć do Leona. Kiedy mieliśmy zamiar wejść do pokoju usłyszeliśmy rozmowę Leona i Violetty. Violetta u Leona? Trochę to dziwne. Przecież Ona Go nie lubi. Chyba. Postanowiliśmy podsłuchać. Dotarł do Nas głos Violetty, która mówiła, że dopilnuję Leona, żeby z kimś się nie spotkał. Spojrzałam na Federico. Był tak samo zdziwiony jak ja. Słuchaliśmy dalej. 

- Dziękuję. - powiedział Leon.
- No dobra, Już się tym nie przejmuj. Francesca nawet się do Ciebie nie zbliży. Obiecuję. 

Odsunęłam się od drzwi i zszokowana oparłam się barierki od schodów, żeby nie spaść. Ta informacja bardzo mną wstrząsnęła. Ona ma jeszcze czelność się tu przyjeżdżać? Tyle przykrości nam zadała. Albo przyjechała wszystko wyjaśnić. Należy nam się. Teraz jak wiem, że jest w Buenos Aires to muszę się z Nią spotkać. Musi mi to wszystko wyjaśnić. W końcu to była moja przyjaciółka. Najważniejsze, żeby Leon się z Nią nie spotkał. To mój brat. Muszę Go chronić. Choćbym na tym ucierpiała.  Jutro do Niej pójdę. Dzisiaj już za późno.

- Lu, wszystko dobrze? - słyszę głos Fede.
Kiwam głową na "tak" i robię krok do drzwi Leona. Łapię klamkę i wchodzę do pokoju brata. Siedzi na łóżku z Violettą. Violetta odwraca głowę i patrzy na mnie wzrokiem pełnym smutku. Zaraz po Niej Leon. Wstaję z łóżka podchodzi do mnie, patrzy zaszklonymi oczami i mocno przytula. Wtulam się w Jego tors, a On kładzie swoją głowę na moje ramię. Daję upust emocją i pozwalam łzą, żeby leciały po moim policzku. Przy czym koszula Leona będzie mokra. Nie obchodzi mnie to. Chcę mu pokazać, że jestem z Nim, że nie jest sam. On też pozwala sobie na płacz. Nic się teraz nie liczy. Liczy się tylko Ja i On. Nic więcej. Słyszę jak Violetta wraz z Federico wychodzą. Po kilku minutach koszula Leona jest już cała przesiąknięta od moich łez. Bez żadnych gwałtownych ruchów odrywam się od brata. Patrzę na Niego i nie widzę tego samego chłopaka, którym był jeszcze wczoraj. Wygląda jakby wrócił z jakiejś grubej imprezy i najebał się w trzy dupy. 

- Leon...może zostanę dzisiaj z Tobą na noc? 
- Okej. - odpowiada krótko. 
- Pójdę na dół zrobić kolacje. Idziesz ze mną, czy zostajesz? - pytam.
- Idź, a ja pójdę się umyć.

Uśmiecham się i idę do kuchni. Zaparzyłam wody na herbatę i zabieram się za robienie jajecznicy. Wyciągam patelnie rozbijam na niej cztery jajka dodaję trochę masła i smażę. Słyszę, że woda się już gotuję, więc szybko nakładam jajecznicę na talerze. Wyłączam wodę i nalewam ją do kubków. Po chwili woda przyjmuję kolor podchodzący pod czerwień. Herbata z dzikiej róży dobrze mu zrobi. Chciałam zrobić melisę, ale kiedy jest potrzebna to jej nie ma. Słyszę jak Leon schodzi po schodach wchodzi do kuchni. Bez słowa bierze talerz i zaczyna jeść. Poszłam w Jego ślady. Jedliśmy w ciszy. Odstawiłam talerz do zmywarki i wzięłam herbatę, która zdążyła już ostygnąć. Podałam kubek bratu. Spojrzał na mnie podpuchniętymi od płaczu oczami. Posłałam lekki uśmiech i pogłaskałam Go po głowie. Kiedy wypiliśmy herbatę skierowaliśmy się do pokoju Leona. Od razu się położył. 

- Pójdę się umyć i zaraz przyjdę dobrze? - pytam.
- Czekam. - spojrzał na mnie i posłał blady uśmiech.

Po drodze zaszłam do swojego pokoju wzięłam czystą bieliznę i piżamę. Weszłam do łazienki. Postanowiłam wziąć prysznic. Ściągnęłam ciuchy i wrzuciłam do kosza na pranie. Włosy związałam w koka. Pomyślałam, że umyję je jutro. Umyłam się moim ulubionym żelem jabłkowym. Wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam bieliznę i piżamę. Zmyłam makijaż i umyłam zęby. Rozwiązałam jeszcze włosy. Wyszłam i poszłam do pokoju Leona. Weszłam cicho. Pomyślałam, że może już śpi, ale nie spał. Leżał i patrzył się w sufit. Zgasiłam światło i położyłam się na materacu, który przygotował wcześniej Leon.

- Dobranoc Leon.
- Dobranoc Lu.

Myślałam jeszcze chwilę o dzisiejszym zdarzeniu, ale momentalnie odpłynęłam w krainę Morfeusza.





♥ ♥ ♥ ♥
Hej miśki!
Zanim przejdę do omawiania rozdziału chciałabym Was poinformować, że Ula nie będzie już prowadziła ze mną tego bloga...
Ale  Z wielką przyjemnością zapraszam na bloga Uli, na którym pojawił się już pierwszy rozdział!
http://mowjeslikochasz.blogspot.com/

♥ ♥ ♥ ♥

Przepraszam, że musieliście długo czekać na rozdział.
Po prostu szkoła za bardzo mnie przerasta :)
Ale nie martwcie się..Daję radę! :*
Francesca przyjechała...
Zaskoczeni? Myślę, że tak!
Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem :))
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca :*
Dzisiaj wyjątkowo bez spojleru.
Miłego czytania kochani!
Pozdrawiam,
Wiktoria :*


środa, 20 maja 2015

Dos - Na zawsze razem



*Ludmiła*
Ale mi wstyd. Nie dość, że zepsułam całe rozpoczęcie roku to jeszcze muszę sprzątać te ohydne toalety..Podobno ludzie uczą się na własnych błędach, ale co mi z czyszczenia tolaet..męskich toalet! Leonowi też się nieźle upiekło. Musi pomagać pani Marii na stołówce. Współczuje jej, że musi pracować z takim niedorozwiniętym człowiekiem jakim jest mój brat. On nawet nie umie sobie kanapek zrobić, a co dopiero ziemniaki obierać! Żeby tylko nie narzekał, że palców nie ma. Czasami myślę, że Leon nie jest taki głupi na jakiego wygląda. To jest dobry człowiek. Tylko udaje głupiego. Co ja gadam!? On jest głupi! Kiedy tak sobie rozmyślałam o moim kochanym bracie zupełnie zapomniałam, że mam się spotkać z przyjaciółmi w knajpie niedaleko szkoły. W pośpiechu wstałam z podłogi i wyszłam z pomieszczenia zwanego toaletą. Doszłam dość szybko. Nie zwracając uwagi na ludzi, których mijałam w przejściu i "obijałam" ramieniem doszłam do stolika gdzie dostrzegłam tylko Federico, ponieważ Leon pomaga na stołówce, Violetta..szczerze mówiąc to nawet nie wiem gdzie jest., a Diego jest na pewno z Camilą. Zajęłam miejsce koło Federico. Federico to mój najlepszy przyjaciel (na równi z Violą, oczywiście). Przyjaźnimy się odkąd pamiętam. Jest bardzo opiekuńczy i zawsze uśmiechnięty. Za to Go uwielbiam! Fede jest wspaniałym człowiekiem. Chciałabym, żeby mój brat też taki był, ale chyba się tego nigdy nie doczekam. *Violetta* Stoję właśnie w kolejce po lunch i podziwiam Leona jak nakłada obiad dziewczynie stojącej przede mną. Coś jest z nim nie tak. Już dawno by rzucił jakimś bezsensownym tekstem do tej laski typu: "Hej, może wyskoczymy gdzieś wieczorem" albo "Hej, mała masz ochotę na takie ciastko jak ja?", ale chyba humor mu nie dopisuję, bo nawet na nią nie spojrzał i nie obdarzył swoim cudownym uśmiechem. Powinnam się bać? Może mnie też już sobie odpuści? Nie, nie Viola nie ma takiej opcji. Verdas jest po uszy w Tobie zakochany, a ty...Nieważne. Wreszcie nadeszła moja kolej. Leon nakłada mi chyba ziemniaki? Albo coś co przypomina ziemniaki, ale jak podniósł głowę i zobaczył kto stoi przed nim od razu się opamiętał i "wyrwał" mi talerz. Podał nowy i nałożył ziemniaki i kotleta z gracją . Kiedy podał mi talerz obdarzył mnie uśmiechem numer 2, mówiącym "Piękny uśmiech dla pięknej pani". Mogłabym ten uśmiech oglądać codziennie jak się budzę, ale jak teraz powiem mu co do Niego czuję wyjdę na idiotkę, która dopiero po tylu latach mówi mu, że go kocha. Chyba wyjdę. Dobra nie myślę już o tym. - Hej, Viola ślicznie dziś wyglądasz. - usłyszałam głos Leona. - Cześć, Leon, a dziękuję. Tobie też do twarzy z siatką na włosach. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając. - Wielkie dzięki, ale Twojej urody nikt nie przebije. - Przestań. - chciałam skończyć tą konwersacje, bo jeszcze by sobie pomyślał, że ma chłopak szanse. - Masz może mapę? - zapytał. - Po co Ci mapa? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Bo zagubiłem się w Twoich oczach.- powiedział z uśmiechem na ustach, któremu niejedna dziewczyna się rozkleiła. Jednak ja musiałam, albo chciałam grać niedostępną, aczkolwiek zarumieniłam się. Co sprawiło, że spuściłam głowę. - Odpuść sobie Leon. Nigdy w życiu nie dam Ci mapy. - Skoro nie dasz mi mapy to może wyskoczysz gdzieś dziś ze mną? - spytał pełen nadziei. - Wyskoczyć to Ty sobie możesz do łazienki. - Wyskoczę jeśli pójdziesz ze mną. - powiedział i zabawnie poruszył brwiami. Nie chciałam już z Nim rozmawiać, więc poszłam poszukać sobie miejsca gdzie będę mogła w spokoju zjeść lunch. *Federico* Od ponad godziny siedzę z Luśką w knajpce. Gadamy o wszystkim i o niczym. Jestem szczęśliwy, że mam taką wspaniałą przyjaciółkę. Traktuję Ją jak siostrę, której nigdy nie miałem. Jest między nami taka więź, której nie umiem opisać. Podobno przyjaźń damsko-męska nie istnieje, ale my jesteśmy wspaniałym przykładem. Inni, którzy Nas nie znają pomyśleliby, że jesteśmy parą. No, bo jacy przyjaciele chodzą za rękę, przytulają się na każdym kroku . Dla mnie i Lu, to całkiem normalne, ale dla innych nie. Nasi przyjaciele mówią, że jesteśmy nienormalni. - Fede.. - powiedziała Lu przytulając się do mnie. - Tak? - zapytałem i objąłem Ją ramieniem jak zawsze. - Pójdziemy gdzieś się przejść? - spytała, Ja w odpowiedzi wstałem i podałem rękę Lu. Dziewczyna bez zastanowienia złapała ją. Szliśmy w ciszy. Ta cisza była tak magiczna, że żadne z nas nie miało serca się odezwać. Kiedy znaleźliśmy się w parku usiedliśmy na ławce. Naszej ławce. Zawsze tu razem przychodzimy. Są wydziergane na niej nasze inicjały. Postanowiliśmy z Lu, że będzie to ławka przyjaźni. Przyjaźni jaka Nas łączyły. Patrzyliśmy się na piękne jezioro, które znajdowało się przed nami. Ludmiła wtuliła się we mnie, a moją rolą było tylko objecie Jej ramieniem. Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Może dwadzieścia- trzydzieści minut? W pewnym momencie Lu, wstała dotknęła mnie i powiedziała: - Gonisz. - i pobiegła w głąb lasku niedaleko parku. Jak gonię, to gonie. Nie mam innego wyjścia.
Jak na dziewczynę biega szybko. Oczywiście ja jestem szybszy.
Kiedy dogoniłem Lu, złapałem Ją mocno w tali i przycisnąłem do siebie .

- Gonisz. - powiedziałem i puściłem Ludmiłę

- Federico!!! - krzyknęła Lu, a ja biegłem ile sił w nogach



*5 minut później*


Nasza zabawa w "ganianego" dobiegła ku końcowi. Siedzimy teraz na trawie mocno dysząc. Kiedy nasze oddechy się ustabilizowały ruszyliśmy w stronę wyjścia z lasku. Właśnie miałem skręcać w prawo, kiedy Lu złapała mnie za rękę i powiedziała:

- Fede, gdzie ty idziesz? Musimy skręcić w lewo.
- Nie, Lu musimy skręcić w PRAWO. - powiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo.
- Nie, musimy skręcić w LEWO. - wyraźnie podkreśliła ostatnie słowo.
- Okej... - oznajmiłem i wraz z Ludmiłą skręciliśmy w lewo.


*10 minut później
Kręcimy się po tym lesie od dziesięciu minut. Mam wrażenie jakbyśmy już tędy przechodzili. Wskazuję na to wielki dąb i pnie, koło których siedzieliśmy. Chyba się zgubiliśmy..


- Ludmiła..chyba się zgubiliśmy. - powiedziałem niepewnie do Lu.

- Też tak myślę Fede, boję się . Już się ściemnia.
- Przy mnie nie masz czego. 
Po tych słowach przytuliłem przyjaciółkę. Coś chrząknęło. Postanowiłem się tym nie przejmować ze względu na Luśkę. 
Usłyszałem do drugi raz, trzeci..Coś poruszyło się w krzakach. 
Przestraszyłem się i wskoczyłem Ludmile na barana.

- Federico, co ty wyprawiasz? 

- No, bo..przestraszyłem się. Tam jest coś w...- nie dokończyłem, bo przerwały mi wcześniejsze odgłosy, które słyszałem.
- Widzisz?!
- Tak, ale mógłbyś już ze mnie zejść? - zapytała.
- Ludmiła... - mocniej przytuliłem się do dziewczyny.
- Fede, nie histeryzuj. Zachowujesz się jak baba! - powiedziała i zaczęła się głośno śmiać.

Zszedłem z Luśki i krokiem niczym ninja podszedłem do krzaków, z których dobiegały dźwięki.


- Uważaj, bo Cię zje. - powiedziała chichocząc dziewczyna.

- Bardzo śmieszne, wiesz?

Wróciłem do mojej wcześniejszej czynności i wychyliłem głowę do przodu, żeby móc zobaczyć co się tam kryje.

Zobaczyłem tak malutkiego króliczka.
Małe, a wredne. Może wydawać takie dźwięki.

- Długo będziesz tak się przyglądał temu królikowi? Uważaj, bo się zakocha.

- Ty lepiej wymyśl jak znaleźć wyjście, a nie zastanawiać się czy królik się we mnie zakocha czy nie. - po wypowiedzeniu tych słów zdałem sobie sprawę jak to zabrzmiało.
Ludmiła zachichotała.
- Chodź, Romeo, wiem jak wrócić.
Bez zastanowienia wstałem z ziemi i poszedłem w kierunku przyjaciółki.
Tam gdzie staliśmy było widać park, więc szybko wybiegliśmy z lasku i znaleźliśmy się w parku.
Nareszcie.
- Nigdy więcej tam nie pójdziemy. - powiedziałem
- Nigdy. - poparła mnie Ludmiła.


*Leon*

Obudził mnie dzwonek do drzwi, pierdolę, nie idę. Próbuję zasnąć, ale kurwa ktoś ciągle dzwoni. Nie chcę mi się wstawać, i tak pewnie znudzi się tej osobie i sobie pój.. o kurwa... ktoś wali w drzwi jakby miał mnie zabić.. może rzeczywiście otworzę? W połowie pokonałem schody, ale słyszę, że ktoś otwiera drzwi,  kurwa, kurwa, kurwa! TO WŁAMYWACZ! Ja pipkam, co mam teraz robić?!!
Nim otworzy drzwi szybko pobiegnę do kuchni. Spełniłem swój cel, wziąłem nóż. Drzwi się odsuwają, a ja się powoli przysuwam. Bez patrzenia na drzwi, lecę z nożem przed sobą.
- A kysz siło nieczysta! - krzyczę.
- Leon! - budzi mnie głos Violetty stojącej nade mną (?)
- Witaj słonko, co tam?
- Może byś tak łaskawie wstał? - spytała z ironią. 
- Dla Ciebie wszystko. - wstałem niczym struś pędzi wiatr i stanąłem przed piękną niewiastą. 
- Wiesz gdzie jest Ludmiła? - pyta.
- Po co Nam Ludmiła, mamy siebie. - powiedziałem z najpiękniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać.
- Leon, przestań, to ważne. Wiesz gdzie jest?
- Pewnie sprząta kible. 
- Leon!!! - krzyknęła. Jacie, nie wiedziałem, że w Niej jest, aż tyle siły. Lubię ostre. 
- Wyszła, a to oznacza, że mamy więcej czasu dla siebie. - oznajmiłem.
Przybliżyłem się do dziewczyny i objąłem Ją w pasie.
- Leon, nie mam czasu na zabawy. Wiesz może kiedy wróci?
- Nie wiem, ale zawsze możesz poczekać. Ze mną. - ostatnie słowo wyszeptałem jej do ucha. Wiem, że pod wpływem mojego dotyku przeszywają Ją dreszcze. No fajna laska, co zrobię? Nic, nie zrobię.
- To naprawdę ważna sprawa. - powiedziała.
- Mnie też możesz powiedzieć. Przyjaźnimy się, nie? 
Odsunąłem się i spojrzałem w Jej piękne brązowe oczy. Widziałem w nich niepewność i strach.
Dziewczyna też spojrzała mi w oczy. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały było..magicznie
- Leon, bo.. - przerwała i popatrzyła na mnie jakby była niepewna czy aby na pewno może mi zaufać. Wziąłem ją za rękę.
- Ej, Viola, nie bój się. Możesz mi zaufać. 
Violetta uśmiechnęła się do mnie i powtórzyła od początku.
- Leon, stało się coś czego nikt by nie przewidział... - urwała i spuściła głowę. Uniosłem jej podbródek, żeby spojrzała mi w oczy. Uśmiechnąłem się lekko. - Leon, Ona wróciła...





♥ ♥ ♥ ♥

Hej :) 
Tak się przedstawia drugi rozdział :) .
Wiemy, że długo czekaliście i bardzo przepraszamy..
Następny rozdział pojawi się szybciej, 
podoba Wam się, że jest dużo Fedemili? ♥ 
Pozdrawiamy, Ula&Wiktoria ♥ 

♥ ♥ ♥ ♥
Spojler z rozdziału trzeciego:
 ~ Pojawi się więcej informacji na temat "tajemniczej osoby".
 ~ Ludmiła za wszelką cenę będzie chciała spotkać się z "nowo-starą" osobą.
 ~ Diego pójdzie na romantyczną kolację ze swoją dziewczyną.