sobota, 20 czerwca 2015

Cuatro - Nowe życie

*Francesca*


Przechadzam się uliczkami słonecznego Buenos Aires. Jak miło wrócić do miasta, w którym się wychowałeś. Brakowało mi tego miejsca, rodziny, przyjaciół...Diego. Ciekawe jak się mu układa. Czy jest szczęśliwy z inną, albo zdesperowany siedzi w domu. Tak bardzo za Nim tęskniłam, ale nie mogłam wrócić. Choć bardzo chciałam. Musiałam trzymać się umowy, którą zawarłam, a ja obietnicy dotrzymuję. Chciałabym go teraz przytulić i nigdy nie puścić. Nigdy. Nie mogę sobie tego wybaczyć, że się zgodziłam na ten wyjazd, że zostawiłam Diego i przyjaciół. Wiem, że teraz bardziej się wszystko skomplikuje, ale musiałam przyjechać i wszystko im wyjaśnić. Chcę mieć już czyste sumienie. Kilka razy miałam ochotę zadzwonić do nich i powiedzieć gdzie jestem, że żyję, że jedzenia mi nie brakuję, ale za każdym razem zżerała mnie "trema", a teraz tego żałuję. Byłam głupia. Ile ja się wypłakałam to nawet nie idzie zliczyć. Nie wyjechałam, bo chciałam. Wyjechałam, bo ktoś mnie do tego zmusił...przez to straciłam ludzi, których kocham! Straciłam miłość mojego życia! I jak bardzo bym chciała to naprawić to i tak się nie uda. Oni na pewno nie chcą mnie znać...
Kiedy tak myślałam o tym wszystkim co miało zdarzenie nie zauważyłam, że stoję już pod moim domem. Czas zacząć wszystko od początku...


*Federico*


Dzisiaj w ogóle nie mogłem się skupić! To dopiero początek roku, a ja już nazbierałem pały, a to wszystko przez Francescę! Pół nocy nie spałem kiedy dowiedziałem się, że Cauviglia wróciła. Kurwa, że musiała wrócić kiedy wszyscy sobie poukładali życie. Nie, no zajebisty moment wyczuła. Leona nie było w szkole, Violetty tak samo, a do Ludmiły nikt nie mógł się odezwać, bo do wszystkich miała sapy. Diego jakby nigdy nic migdalił się na każdej przerwie ze swoją dziwką dziewczyną. No, ale co się dziwić, przecież o niczym nie wie. Na razie. Zobaczymy co będzie jak się dowie. Nie chciał bym go wtedy widzieć. Chociaż już widziałem to nie chciałbym znowu zobaczyć. Postanowiłem, że się do niego przejdę. Nie mam nic do roboty, a poza tym dawno ze sobą nie gadaliśmy. Poszedłem jeszcze po kurtkę i poprawiłem włosy. Wyszedłem z domu.  Droga minęła mi szybko, ponieważ Diego mieszka tylko jedną ulicę dalej. Zadzwoniłem dzwonkiem. Drzwi po paru sekundach (?) otworzył mi pan Hernandez.

- Czego? - pyta mnie oschle. Hah, miły jak zawsze.
- Dzień dobry dzień. Jest Diego?
- Na górze. - mówi i odchodzi.

To chyba było pozwolenie, prawda? Dobra wchodzę. Raz się żyję. Pokonałem drogę do pokoju Diego. Jeszcze po drodze spotkałem Jego psa. Już miałem wchodzić kiedy coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkodził, a tym kimś nie mógł być nikt inny niż Torres. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nienawiści. Cóż, też nie darze Jej wielką sympatią. Wyminąłem dziewczynę, ale ta znowu zagrodziła. Spojrzałem na Camilę podnosząc jedną brew do góry dając Jej do zrozumienia, że nie wiem co Ona robi. Zaśmiała się pod nosem. Kurwa, o co Jej chodzi?  Jest pojebana czy co? Ja Jej serio nie ogarniam.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi czy będziesz tu tak stała? - zapytałem z nutką irytacji.
- Myślę, że mamy sobie coś do wyjaśnienia, prawda?
- Chyba raczej nie mamy. - powiedziałem oschle.
- Ty naprawdę nie wiesz o co mi chodzi? - mówiąc to dziewczyna zbliżyła się do mnie na niebezpieczną odległość.
- No, nie za bardzo. - zdezorientowany odpycham Camilę.
Ona tylko spojrzała na mnie niezadowolona faktem, że chyba Ją popchnąłem, bo o co innego może chodzić? Albo Camila znowu coś kombinuję. Tak, to jest bardziej pewne...
- Oj, Fede...Jesteś głupszy niż myślałam. - kiedy to mówiła uśmiechała się bezczelnie. - Masz zostawić Diego w spokoju, rozumiesz?
Patrzę na Camilę zszokowany. Czy Ona właśnie powiedziała, żebym odsunął się od Diego? Ma prawo?
- Camila, nie za bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Diego to się chyba nie spodoba, że tak robisz co? - Dziewczynę zamurowało. Uśmiechnąłem się na znak, że wygrałem. Torres już nie miała szans. Wiedziała, że jeśli coś zrobi to powiem o tym Diego, a tego zdecydowanie by nie chciała.
- Okej...nie chcesz po dobroci. Twój błąd! - powiedziała bardzo pewna siebie.
 Ona mi grozi? Mnie? Chyba coś się Jej pomyliło..
Camila momentalnie walnęła się z ogromną siłą w policzek. Boże, Ona naprawdę jest jakaś nawiedzona.. Cały policzek miała czerwony. Do tego  jeszcze postanowiła sobie  popłakać. Naprawdę? Gorszej szopki nie widziałem... Zaczęła jeszcze drzeć się na cały dom. Z pokoju wyszedł przestraszony Diego. Camila pobiegła do niego i przytuliła się. Kiedy Diegito zobaczył Jej policzek spojrzał na Nią pytającym wzrokiem. Torres zaczęła mu wmawiać pochlipując, że to niby ja Ją uderzyłem. Ta dziewczyna mnie rozbraja..
- Federico wyjdź stąd. - słyszę głos Diego. Ta lafirynda jednak go przekonała? Nie wierzę. Diego wygląda jakby miał mnie zaraz zabić, ale ja nie dam za wygraną. Muszę mu udowodnić to, że Camila kłamie.
- No, proszę Cię Diego. Chyba Jej nie wierzysz, co? Przecież nigdy bym takiego czegoś nie.. - nie dane mi było dokończyć.
- Fede, wyjdź! - powiedział już mega wkurwiony. Spojrzałem na niego. W jego oczy. Wyrażały nienawiść i złość. Przeniosłem wzrok na Camilę. Uśmiechała się pod nosem. Ta dziewczyną jest niemożliwa.
- Wierzysz Jej, a nie swojemu najlepszemu przyjacielowi?
- Nie wiem czy już nimi jesteśmy. Wyjdź stąd, bo wyprowadzę Cię siłą! - uraziły mnie jego słowa. Już nie jesteśmy przyjaciółmi? Na to wygląda..
Uniosłem rękę w górę na znak, że się poddaję. Zanim wyszedłem przelotnie spojrzałem na Diego. Nie mogę pojąć tego faktu, że uwierzył Camili. Przyjaciela się podobno nie zostawia. Jest się z nim co by się nie stało..Widać, że Diego woli sztuczną dziewczynę dla której liczy się tylko pierdolenie, a nie przyjaciela, który może nawet skoczyć za nim w ogień. Pomyliłem się co do niego..



*Ludmiła*


Dzisiejszy dzień mocno mnie wykończył. Najchętniej położyłabym się w moim łóżeczku i już nigdy z niego nie wychodziła.
Jednak moje "zmęczenie"
nie powstrzymało mnie od  pójścia do Francesci.
Zastanawiam się czy dobrze robię idąc do Niej, ale z drugiej strony jakby chciała nam to powiedzieć z własnej woli to dawno by to zrobiła. Trzeba Ją trochę podpytać, bo sama na pewno nic nie powie. Nogi mi odpadają, ale idę dalej. Nie odpuszczę dopóki z Nią nie porozmawiam. Fran mieszka na przedmieściach. Jej rodzice chcieli "spokój". No, ale, żeby mieszkać, aż na takim odludziu to naprawdę coś im do głowy strzeliło. Dlaczego nie zamówiłam taksówki? Dlatego, że postanowiłam, że zrobię sobie spacer. Po tych piętnastu nieszczęsnych minutach mam już dość mojego spaceru. Zatrzymałam się w centrum tego pięknego miasta w jakże piękną porę tego dnia. Ludzi jak mrówek. Chodzą w tą i w tą. Sam nie wiesz gdzie masz iść. Pięknie, Ludmiła..na pewno złapiesz jakąkolwiek taksówkę w samo południe. Brawa dla mnie! Czasem myślę, że zachowuje się jak Leon, ale szybko odpędzam od siebie te myśl. Kiedy tak rozmyślałam nad moim nieszczęściem nie zauważyłam, że ludzie się na mnie drą. Dopiero teraz zrozumiałam o co im chodziło. Stałam na środku chodnika. Ludzie są nie tolerancyjni. Zamiast powiedzieć "przepraszam" to wolą się drzeć na takie bezbronne stworzenie jak ja. Postanowiłam w końcu ruszyć się z miejsca, w którym zrobiłam tyle zamieszania wśród mieszkańców. Czas zacząć moją przerwaną dotychczasową wędrówkę. Jeszcze trochę i będę na miejscu. Mam nadzieje. Oby Fran nie zmieniła swojego miejsca zamieszkania, bo nie mam zamiaru szukać Jej po całym Buenos Aires.
Nie jestem przyzwyczajona do takich długich spacerów. Zwykle jeżdże z rodzicami.
Mogłabym do nich zadzwonić, ale oni zawsze są zajęci.
Mają własną firmę, którą prowadzą razem z państwem Pasquarelli.
Można tak powiedzieć, że to właśnie przez tą inwestycję przyjaźnie się z Fede.
Został mi jeszcze Federico.
Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłam?
Wyjęłam mojego czarnego iphone'a i wykręciłam numer przyjaciela.
Lecz odezwała się poczta głosowa.
Federico, dlaczego teraz?!
Zrezygnowana z powrotem włożyłam telefon do tylnej kieszeni moich spodni i ruszyłam dalej.
Jeszcze deszczyk zachciał sobie popadać.
Zajebiście.
Właśnie w tej oto chwili żałuję, że nie nauczyłam się do testu z prawa jazdy.
Ludzie patrzą się na mnie jak na jakiegoś niedorozwoja, bo jako jedyna idę sobie w deszczu.
No, co z cukru nie jestem. Nawet taki
"deszczyk" nie zatrzyma mnie przed spotkaniem z Francescą.
Kiedy miałam zamiar przejść przez pasy zatrzymało się koło mnie czarne BMW.
. - Hej,
Ludmiła może Cię gdzieś podwieźć?
Zszokowana przyglądam się osobie, która zaproponowała mi przejażdżkę i mogę przyznać, że
Bóg zesłał mi Ją z nieba.








♥ ♥ ♥ ♥
Hej, wszystkim :')
Przychodzę dzisiaj do Was z czwartym rozdziałem...
Nawet jest spoko, ale perspektywa Ludmiły w ogóle mi się nie podoba xd
Przepraszam, że znowu tak długo musieliście czekać na rozdział ;/
Ale zaczynają się wakacje, w które wyjątkowo będę miała wystarczająco czasu, żeby częściej pisać rozdziały :))
Zapraszam do zakładki "zapytaj bohatera", w której możecie zadawać pytania również mnie xd
Pozdrawiam, 
Wiktoria <3
+ komentujcie, bo chciałabym wiedzieć ile Was tu jest :')
♥ ♥ ♥ ♥

















5 komentarzy:

  1. Hejooo <3
    Wrócę później :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :**
    Jestem ciekawa co Lu nagada Frani xd
    I jeszcze ta dziwka ;-;
    Boże ona mnie już irytuje ;-;
    Czekam na nexta :**
    Kocham <33
    Ola :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Hejo duperelo!
      XD cos mi odwala jak codzień ;)
      O więc....
      Kto zaproponował przejażdżkę Lu!?!????
      O.o!!!
      Dawaj mi tu szybko 5!!!
      Diego I Camila sory za przekleństwo wku*wiacie mnie!!!
      Biedny Fede...
      A pytanko bedzie Fedemila??
      Heieheueue!
      Ale ta Fran serio!?!?!?!? E tym momencie wróciła... Nawet nie zadzwoniła!?!?
      Boze..
      Face palm!
      XD
      Rozdzial jak zwykle przecudnoswietny
      XD
      Dobra Koncze kom bo coraz bardziej sie kompromituje....
      Do nexta*!!
      Szybko dawaj! Kto tam byl!?!?
      Kocham <333
      Julka

      Usuń