sobota, 27 czerwca 2015

Cinco - Ile krzywdy?

 *Leon*

Kolejna uspokajająca tabletka trafia po raz setny  tego dnia do moich ust. 
Cały czas mam przed sobą obraz Violetty, która informuję mnie o przyjeździe mojej dawnej przyjaciółki. Czuje się jakbym był chory psychicznie. Moja głowa zaraz eksploduje. Nie jestem w stanie niczego zrobić. Siedzę i patrze się w przestrzeń, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Chcę odpędzić od siebie myśl, że Ona przyjechała. Chciałbym, żeby to był tylko koszmar sen, Moje życie to istny koszmar, który nie ma zamiaru się skończyć. W tej chwili wolałbym zasnąć i już nigdy się nie wybudzić. Byłoby to lepsze niż życie na tym świecie. Zastanawiam się gdzie podział się ten Leon. Leon, który jeszcze dwa dni temu był najszczęśliwszą osobą chodzącą po tej ziemi. On zniknął i jak na razie nie ma  zamiaru ukazać się na światło dzienne. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Podobno chłopaki nie płaczą. Jak dla mnie to teraz nie ma żadnego znaczenia. Jestem Tylko ja. Ja i mój świat, w którym nigdy nie będzie kolorowo.
Ludmiła też nie może nic z tym zrobić. To moje życie. Nie Jej. Nie chcę, żeby cierpiała przez to, że nie umiem sobie poradzić. Nikt nie jest w stanie niczego zrobić. Czas sięgnąć po kolejną tabletkę. 
Nawet nie wiem po co to biorę, skoro i tak mi nie pomaga..
Drżącymi rękami sięgam po opakowanie tabletek. Ostrożnie "wkładam" środek uspokajający do buzi i popijam czystą źródlaną wodą. Połykam i nie czuje się  za specjalnie. Czuje się bardzo senny.
Układam się wygodnie na łóżku. Przykrywam kocem i odpływam do mojego cudownego świata, w którym mogę być szczęśliwy. Tam wszystko ma kolorowe barwy. 
Nikt się niczym nie przejmuję.
Nie mam zamiaru opuszczać tego pięknego świata.
Chcę w nim zostać.
Na zawsze..



*Diego*

Jak On mógł to zrobić?
Jak mógł uderzyć moją dziewczynę!?
Jestem na niego mega wkurwiony. Nie wiem czy będę w stanie kiedyś mu wybaczyć. Zrobił coś niewiarygodnego, ale mogłem się wszystkiego po nim spodziewać. No, ale kurwa, nie od razu "pobicia" Jej. Fede od dłuższego czasu zachowywał się niestosownie wobec Cami.
Wmawiał mi. że to nie dziewczyna dla mnie, wyzywał Ją, mówił, że później będę "znowu" cierpieć, ale skąd On może wiedzieć czy Ona jest dla mnie czy nie? To moje życie, nie jego. ale jemu to bardzo trudno zrozumieć. Ja pierdole..
Fede, jakby mógł się wpierdolić do mojego życia to pierwsze co by zrobił to pozbawiłby  mnie dziewczyny, którą kocham. Najmocniej na świecie. Nie wiem co bym bez Niej zrobił.
Fakt, to ja muszę Jej kupować codziennie kwiatki, robić śniadanie do łóżka, spełnić zachcianki, ale czego się nie robi z miłości?
Camila śpi, więc mam dużo czasu na rozmyślanie.
Ciekawy jestem co robi teraz Fran..
Tęsknie za Nią.
Tak wiem. Mam dziewczynę, którą kocham, a rozmyślam o mojej byłej.
Kocham Je obie i nic z tym nie zrobię..
Francesca to pierwsza prawdziwa miłość, która po roku spierdoliła nie wiadomo gdzie, a Camila to cudowna dziewczyna, mądra, piękna, pomocna i na dodatek bardzo seksowna.
Śmiesznie by było jakby Fran teraz wróciła i chciałaby do mnie wrócić..
Uśmiałbym się.
Nie chciałbym wracać do tego. To dla mnie już skończony rozdział.
Zacząłem nowe życie z Camilą.
Nie mam zamiaru tego kończyć.
Cami to najlepsze co mogło mnie w życiu spotkać.
Zaraz po Francesce..



*Fran*

- Dlaczego wyjechałaś? - pyta mnie ze łzami w oczach dziewczyna.
Ja też nie lepsza. Łzy spływają mi strumieniami.
- Przepraszam.. - tylko tyle w tym momencie byłam w stanie z siebie wydusić. Teraz kiedy Ją zobaczyłam zrozumiałam co straciłam wyjeżdżając.
Przez ten cały rok tak bardzo za Nią tęskniłam..
Boże jaka ja byłam głupia.
- Tylko tyle? - pyta mnie już płacząc. - nie masz nic na swoje usprawiedliwienie?
- Ja.. ja.. nie. - spuściłam głowę.
Prychnęła i otarła łzy dłońmi.
Dlaczego to wszystko jest takie trudne?
Chciałabym powiedzieć prawdę, ale nie mogę..
Chciałabym Ją teraz przytulić i powiedzieć jak bardzo Ją kocham i jak bardzo tęskniłam, ale nie jestem w stanie. Tak jakby coś mnie blokowało..
- Martwiliśmy się o Ciebie..
Diego był zamknięty w sobie nie wiedzieliśmy jak mu pomóc, Leon był przygnębiony i zły równocześnie, Violetta nie mogła w to uwierzyć tak samo jak ja..
Fran, dlaczego Nas zostawiłaś? Dlaczego? - Ludmiła kiedy to mówiła patrzała się w moje oczy jednocześnie wylewając z siebie "tone" łez.
Przyglądam się Ludmile i uświadamiam sobie, że źle zrobiłam wyjeżdżając.
- Mogłaś chociaż zadzwonić..
- Wiem. - odpowiadam krótko.
- Fran, odwieź mnie do domu.
Odplam samochód i wyjeżdżam z parkingu, na który przyjechałam aby porozmawiać w spokoju z Lu.
Ludmiła przez całą drogę nic nie mówiła. Ja też postanowiłam się nie odzywać. W tym momencie cisza była najlepszym rozwiązaniem.
po dwudziestu minutach jesteśmy pod domem państwa Verdas.
- Dziękuję. - Lu posyła mi lekki wymuszony uśmiech. Odwzajemniam go, ale szczerze. - Możemy się jutro spotkać? Tylko nie u mnie. Nie chcę, żeby Leon Cię zobaczył. Dowiedział się, że wróciłaś i jest bardzo przygnębiony. - smutnym wzrokiem spoglądam na zapłakaną Lu i mówię, żeby przyjechała do mnie jutro po południu.
Jeszcze przez chwilę zostaje przed domem Lu i zastanawiam ile krzywdy wyrządziłam wyjeżdżając..
  






♥ ♥ ♥ ♥

Hej!
Myślę, że rozdział Wam się spodoba <3
Pozdrawiam,
Wiktoria <3
Ps. Udanych wakacji! :*

♥ ♥ ♥ ♥




















sobota, 20 czerwca 2015

Cuatro - Nowe życie

*Francesca*


Przechadzam się uliczkami słonecznego Buenos Aires. Jak miło wrócić do miasta, w którym się wychowałeś. Brakowało mi tego miejsca, rodziny, przyjaciół...Diego. Ciekawe jak się mu układa. Czy jest szczęśliwy z inną, albo zdesperowany siedzi w domu. Tak bardzo za Nim tęskniłam, ale nie mogłam wrócić. Choć bardzo chciałam. Musiałam trzymać się umowy, którą zawarłam, a ja obietnicy dotrzymuję. Chciałabym go teraz przytulić i nigdy nie puścić. Nigdy. Nie mogę sobie tego wybaczyć, że się zgodziłam na ten wyjazd, że zostawiłam Diego i przyjaciół. Wiem, że teraz bardziej się wszystko skomplikuje, ale musiałam przyjechać i wszystko im wyjaśnić. Chcę mieć już czyste sumienie. Kilka razy miałam ochotę zadzwonić do nich i powiedzieć gdzie jestem, że żyję, że jedzenia mi nie brakuję, ale za każdym razem zżerała mnie "trema", a teraz tego żałuję. Byłam głupia. Ile ja się wypłakałam to nawet nie idzie zliczyć. Nie wyjechałam, bo chciałam. Wyjechałam, bo ktoś mnie do tego zmusił...przez to straciłam ludzi, których kocham! Straciłam miłość mojego życia! I jak bardzo bym chciała to naprawić to i tak się nie uda. Oni na pewno nie chcą mnie znać...
Kiedy tak myślałam o tym wszystkim co miało zdarzenie nie zauważyłam, że stoję już pod moim domem. Czas zacząć wszystko od początku...


*Federico*


Dzisiaj w ogóle nie mogłem się skupić! To dopiero początek roku, a ja już nazbierałem pały, a to wszystko przez Francescę! Pół nocy nie spałem kiedy dowiedziałem się, że Cauviglia wróciła. Kurwa, że musiała wrócić kiedy wszyscy sobie poukładali życie. Nie, no zajebisty moment wyczuła. Leona nie było w szkole, Violetty tak samo, a do Ludmiły nikt nie mógł się odezwać, bo do wszystkich miała sapy. Diego jakby nigdy nic migdalił się na każdej przerwie ze swoją dziwką dziewczyną. No, ale co się dziwić, przecież o niczym nie wie. Na razie. Zobaczymy co będzie jak się dowie. Nie chciał bym go wtedy widzieć. Chociaż już widziałem to nie chciałbym znowu zobaczyć. Postanowiłem, że się do niego przejdę. Nie mam nic do roboty, a poza tym dawno ze sobą nie gadaliśmy. Poszedłem jeszcze po kurtkę i poprawiłem włosy. Wyszedłem z domu.  Droga minęła mi szybko, ponieważ Diego mieszka tylko jedną ulicę dalej. Zadzwoniłem dzwonkiem. Drzwi po paru sekundach (?) otworzył mi pan Hernandez.

- Czego? - pyta mnie oschle. Hah, miły jak zawsze.
- Dzień dobry dzień. Jest Diego?
- Na górze. - mówi i odchodzi.

To chyba było pozwolenie, prawda? Dobra wchodzę. Raz się żyję. Pokonałem drogę do pokoju Diego. Jeszcze po drodze spotkałem Jego psa. Już miałem wchodzić kiedy coś, a raczej ktoś mi w tym przeszkodził, a tym kimś nie mógł być nikt inny niż Torres. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nienawiści. Cóż, też nie darze Jej wielką sympatią. Wyminąłem dziewczynę, ale ta znowu zagrodziła. Spojrzałem na Camilę podnosząc jedną brew do góry dając Jej do zrozumienia, że nie wiem co Ona robi. Zaśmiała się pod nosem. Kurwa, o co Jej chodzi?  Jest pojebana czy co? Ja Jej serio nie ogarniam.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi czy będziesz tu tak stała? - zapytałem z nutką irytacji.
- Myślę, że mamy sobie coś do wyjaśnienia, prawda?
- Chyba raczej nie mamy. - powiedziałem oschle.
- Ty naprawdę nie wiesz o co mi chodzi? - mówiąc to dziewczyna zbliżyła się do mnie na niebezpieczną odległość.
- No, nie za bardzo. - zdezorientowany odpycham Camilę.
Ona tylko spojrzała na mnie niezadowolona faktem, że chyba Ją popchnąłem, bo o co innego może chodzić? Albo Camila znowu coś kombinuję. Tak, to jest bardziej pewne...
- Oj, Fede...Jesteś głupszy niż myślałam. - kiedy to mówiła uśmiechała się bezczelnie. - Masz zostawić Diego w spokoju, rozumiesz?
Patrzę na Camilę zszokowany. Czy Ona właśnie powiedziała, żebym odsunął się od Diego? Ma prawo?
- Camila, nie za bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Diego to się chyba nie spodoba, że tak robisz co? - Dziewczynę zamurowało. Uśmiechnąłem się na znak, że wygrałem. Torres już nie miała szans. Wiedziała, że jeśli coś zrobi to powiem o tym Diego, a tego zdecydowanie by nie chciała.
- Okej...nie chcesz po dobroci. Twój błąd! - powiedziała bardzo pewna siebie.
 Ona mi grozi? Mnie? Chyba coś się Jej pomyliło..
Camila momentalnie walnęła się z ogromną siłą w policzek. Boże, Ona naprawdę jest jakaś nawiedzona.. Cały policzek miała czerwony. Do tego  jeszcze postanowiła sobie  popłakać. Naprawdę? Gorszej szopki nie widziałem... Zaczęła jeszcze drzeć się na cały dom. Z pokoju wyszedł przestraszony Diego. Camila pobiegła do niego i przytuliła się. Kiedy Diegito zobaczył Jej policzek spojrzał na Nią pytającym wzrokiem. Torres zaczęła mu wmawiać pochlipując, że to niby ja Ją uderzyłem. Ta dziewczyna mnie rozbraja..
- Federico wyjdź stąd. - słyszę głos Diego. Ta lafirynda jednak go przekonała? Nie wierzę. Diego wygląda jakby miał mnie zaraz zabić, ale ja nie dam za wygraną. Muszę mu udowodnić to, że Camila kłamie.
- No, proszę Cię Diego. Chyba Jej nie wierzysz, co? Przecież nigdy bym takiego czegoś nie.. - nie dane mi było dokończyć.
- Fede, wyjdź! - powiedział już mega wkurwiony. Spojrzałem na niego. W jego oczy. Wyrażały nienawiść i złość. Przeniosłem wzrok na Camilę. Uśmiechała się pod nosem. Ta dziewczyną jest niemożliwa.
- Wierzysz Jej, a nie swojemu najlepszemu przyjacielowi?
- Nie wiem czy już nimi jesteśmy. Wyjdź stąd, bo wyprowadzę Cię siłą! - uraziły mnie jego słowa. Już nie jesteśmy przyjaciółmi? Na to wygląda..
Uniosłem rękę w górę na znak, że się poddaję. Zanim wyszedłem przelotnie spojrzałem na Diego. Nie mogę pojąć tego faktu, że uwierzył Camili. Przyjaciela się podobno nie zostawia. Jest się z nim co by się nie stało..Widać, że Diego woli sztuczną dziewczynę dla której liczy się tylko pierdolenie, a nie przyjaciela, który może nawet skoczyć za nim w ogień. Pomyliłem się co do niego..



*Ludmiła*


Dzisiejszy dzień mocno mnie wykończył. Najchętniej położyłabym się w moim łóżeczku i już nigdy z niego nie wychodziła.
Jednak moje "zmęczenie"
nie powstrzymało mnie od  pójścia do Francesci.
Zastanawiam się czy dobrze robię idąc do Niej, ale z drugiej strony jakby chciała nam to powiedzieć z własnej woli to dawno by to zrobiła. Trzeba Ją trochę podpytać, bo sama na pewno nic nie powie. Nogi mi odpadają, ale idę dalej. Nie odpuszczę dopóki z Nią nie porozmawiam. Fran mieszka na przedmieściach. Jej rodzice chcieli "spokój". No, ale, żeby mieszkać, aż na takim odludziu to naprawdę coś im do głowy strzeliło. Dlaczego nie zamówiłam taksówki? Dlatego, że postanowiłam, że zrobię sobie spacer. Po tych piętnastu nieszczęsnych minutach mam już dość mojego spaceru. Zatrzymałam się w centrum tego pięknego miasta w jakże piękną porę tego dnia. Ludzi jak mrówek. Chodzą w tą i w tą. Sam nie wiesz gdzie masz iść. Pięknie, Ludmiła..na pewno złapiesz jakąkolwiek taksówkę w samo południe. Brawa dla mnie! Czasem myślę, że zachowuje się jak Leon, ale szybko odpędzam od siebie te myśl. Kiedy tak rozmyślałam nad moim nieszczęściem nie zauważyłam, że ludzie się na mnie drą. Dopiero teraz zrozumiałam o co im chodziło. Stałam na środku chodnika. Ludzie są nie tolerancyjni. Zamiast powiedzieć "przepraszam" to wolą się drzeć na takie bezbronne stworzenie jak ja. Postanowiłam w końcu ruszyć się z miejsca, w którym zrobiłam tyle zamieszania wśród mieszkańców. Czas zacząć moją przerwaną dotychczasową wędrówkę. Jeszcze trochę i będę na miejscu. Mam nadzieje. Oby Fran nie zmieniła swojego miejsca zamieszkania, bo nie mam zamiaru szukać Jej po całym Buenos Aires.
Nie jestem przyzwyczajona do takich długich spacerów. Zwykle jeżdże z rodzicami.
Mogłabym do nich zadzwonić, ale oni zawsze są zajęci.
Mają własną firmę, którą prowadzą razem z państwem Pasquarelli.
Można tak powiedzieć, że to właśnie przez tą inwestycję przyjaźnie się z Fede.
Został mi jeszcze Federico.
Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłam?
Wyjęłam mojego czarnego iphone'a i wykręciłam numer przyjaciela.
Lecz odezwała się poczta głosowa.
Federico, dlaczego teraz?!
Zrezygnowana z powrotem włożyłam telefon do tylnej kieszeni moich spodni i ruszyłam dalej.
Jeszcze deszczyk zachciał sobie popadać.
Zajebiście.
Właśnie w tej oto chwili żałuję, że nie nauczyłam się do testu z prawa jazdy.
Ludzie patrzą się na mnie jak na jakiegoś niedorozwoja, bo jako jedyna idę sobie w deszczu.
No, co z cukru nie jestem. Nawet taki
"deszczyk" nie zatrzyma mnie przed spotkaniem z Francescą.
Kiedy miałam zamiar przejść przez pasy zatrzymało się koło mnie czarne BMW.
. - Hej,
Ludmiła może Cię gdzieś podwieźć?
Zszokowana przyglądam się osobie, która zaproponowała mi przejażdżkę i mogę przyznać, że
Bóg zesłał mi Ją z nieba.








♥ ♥ ♥ ♥
Hej, wszystkim :')
Przychodzę dzisiaj do Was z czwartym rozdziałem...
Nawet jest spoko, ale perspektywa Ludmiły w ogóle mi się nie podoba xd
Przepraszam, że znowu tak długo musieliście czekać na rozdział ;/
Ale zaczynają się wakacje, w które wyjątkowo będę miała wystarczająco czasu, żeby częściej pisać rozdziały :))
Zapraszam do zakładki "zapytaj bohatera", w której możecie zadawać pytania również mnie xd
Pozdrawiam, 
Wiktoria <3
+ komentujcie, bo chciałabym wiedzieć ile Was tu jest :')
♥ ♥ ♥ ♥

















czwartek, 4 czerwca 2015

Tres - Wszystko się zepsuło

*Diego*
  
Właśnie stoję przed drzwiami mojej dziewczyny. Trzymam w ręce bukiet róż. Dzisiaj jest nasza miesięcznica. Zarezerwowałem stolik w najlepszej restauracji w Buenos Aires. Zadzwoniłem dzwonkiem. Jeszcze tylko poprawiłem sobie krawat. Jestem gotowy. Drzwi się otwierają, a mi okazuję się piękna rudowłosa dziewczyna, ubrana w seksowną czerwoną sukienkę, która wspaniale podkreśla Jej zgrabne ciało.
- Hej, kochanie. To dla Ciebie. - witam się i podaję dziewczynie bukiet róż.
- Hej, dziękuję są piękne.
Camila podchodzi do mnie i namiętnie całuję. Oczywiście oddaje pocałunek. Po skończonym pocałunku udaliśmy się do restauracji "Amor" . Przy wejściu stał mężczyzna w średnim wieku, u którego musiałem potwierdzić rezerwacje. Na szczęście wszystko było dobrze i udaliśmy się do stolika. Jako dżentelmen odsunąłem Cami krzesło.
- Co sobie życzysz, kochanie? - spytałem.
- Przede wszystkim Ciebie. - powiedziała i puściła mi oczko.
W tym czasie przyszedł kelner i zebrał nasze zamówienia, Ja zamówiłem sobie spaghetti, a Camila sałatkę warzywną. Po piętnastu minutach kelner przyniósł nasze potrawy. Na koszt firmy dostaliśmy po lampce wina na odchodne. Po kolacji poszliśmy do mnie. Ojca na nie ma, bo siedzi w szkole. Jak zawsze. Nie obchodzi go to, że ma syna. Ostatni raz z rozmawialiśmy tydzień temu..Dzisiaj mija też rok od wyjechania mojej byłej. Francesca była cudowna, ale wyjechała. Nie wiadomo gdzie. Kochałem Ją, a Ona mnie zraniła. Może nic dla niej nie znaczyłem?, może byłem tylko zabawką? Postanowiłem zostawić już na dzisiaj myślenie. Kiedy doszliśmy do mojego domu. Camila "rzuciła" się na mnie i zaczęła całować. Ona miała nade mną kontrolę. Całując się doszliśmy do mojego pokoju. Zapowiada się cudowna noc...


*Leon*

   Wyczekująco patrze na dziewczynę. Powiedziała, że "ona" wróciła. No, kurwa..Wiem, że ktoś wrócił, ale kto?! Wiem, że jest Jej trudno wymówić to jedno słowo, ale jednak chciałbym się dowiedzieć kto taki wrócił. Chyba jest niezdecydowana czy aby na pewno może mi to powiedzieć. Ja pierdole, Violetta znasz mnie tyle lat, a nadal mi nie zaufasz.
- Francesca..
- Co Francesca?
- Ona wróciła.
Violetta patrzy na mnie smutnym wzrokiem. Siadam na łóżku i analizuję wypowiedziane przez Violę słowa. Co za włoska lafirynda, przyjeżdża sobie i myśli, że będzie mówić "ju tocz mi maj tralala".
Przez cały rok miała Nas w dupie. Nie wysłała nawet cholernego listu gdzie jest czy żyje, czy jest zdrowa. Nic. Na pewno była na jakiś Karaibach i wylegiwała się z drinkiem na słońcu. Tak, to bardzo do niej podobne. Biedny Diego, przecież jak On się dowie, że Fran wróciła to On ponownie wpadnie w depresje! Chyba, że cholernie za Nią tęskni i pójdą się pieprzyć w pierwszych lepszych krzakach.
Obstawiam pierwszą opcję. Myślę, że Diego ma trochę rozumu i nie ulegnie Jej włoskiej urodzie, ale po Nim można się wszystkiego spodziewać. W każdym razie jestem wkurwiony na księżniczkę Cauviglie.
- Leon dobrze się czujesz? Jakiś blady się zrobiłeś..
- Tak, tak, wszystko jest okej...
-  Na pewno? Może przynieść Ci szklankę wody albo coś?
- Byłbym wdzięczny.
Po kilku minutach Violetta przynosi i szklankę wody. Posyłam Jej dziękujące spojrzenie. Na, co Ona się tylko uśmiecha. Nie wiem, jak Ona może tak normalnie reagować na to, że Francesca wróciła. Jest taka spokojna..jakby nic się nie wydarzyło. Może Ona się cieszy? W końcu były przyjaciółkami..albo jeszcze są. Violetta siada koło mnie i przytula. Chyba widzi, że jest mi ciężko. Trochę się zdziwiłem. Nie ukrywam, ale było mi to teraz potrzebne. Francesca była moją przyjaciółką. Już jako dzieci bawiliśmy się w piaskownicy na podwórku, ale nie mogę Jej tego wybaczyć, że Nas zostawiła...Nigdy już nie spojrzę w Jej oczy tak samo jak kiedyś. Nie będę mógł już Jej zaufać. Skrzywdziła mnie..Bardzo...




*Violetta*

Nie wiem dlaczego Go przytuliłam. Nie mogę patrzeć jak On cierpi. To wszystko Go tak boli..Wiedziałam, że nie zareaguję najlepiej, ale musiałam mu to powiedzieć. To mój przyjaciel, a przyjaciele mówią sobie wszystko, prawda? Leon i Fran bardzo się przyjaźnili. Byli praktycznie nierozłączni. Tam gdzie Leon tam Francesca, gdzie Francesca tam Leon. Do dnia, w którym wyjechała. Leon Ją znienawidził. Powiedział, że nigdy Jej nie wybaczy, ale czy da się tak szybko zapomnieć o bliskiej osobie? Wydaję mi się, że On tęskni. Tęskni za Nią. Za ich przyjaźnią. Nie ukrywam, Fran zachowała się jak pieprzona egoistka! Wyjechała miała wszystkich w gdzieś, a teraz przyjeżdża i myśli, że odzyska to co straciła. Przez swoją głupotę. Kiedy wyjechała miałam z Nią kontakt. Chciałam się dowiedzieć gdzie jest, ale zawsze kończyła to jakimś tekstem, że musi iść, albo, że nie ma zasięgu. 

- Dziękuję. - słyszę głos Leona.
- Za co? - zdziwiłam się.
- Za to, że mi wszystko powiedziałaś. 
- Naprawdę nie masz za co. - uśmiecham się do niego.
- Mam. Teraz wiem, że Fran jest blisko i muszę być czujny by się z Nią nie spotkać.
- Możesz być spokojny. Dopilnuję tego, żebyś nawet Jej nie zobaczył.

Nie wiem dlaczego tak powiedziałam. Chcę Go chronić. Nie chcę, żeby bardziej cierpiał. Kiedyś będzie musiał się z Nią spotkać, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze nie...





*Ludmiła*


Właśnie stoję z Federico przy drzwiach od mojego domu. Nie chciało mi się szukać kluczy, więc zadzwoniłam dzwonkiem. Nikt nie otworzył. Drugi raz. Też nic. Zrezygnowana zaczęłam szukać kluczy w mojej torebce. Zawsze jest ten sam problem. Muszę wszystko wyjąć, żeby je znaleźć. Tym razem odbyło się bez tego. Przekręciłam klucz i po chwili drzwi od mojego domu otwarły się. Razem z Fede przekroczyliśmy próg domu i ruszyliśmy na górę. Chcieliśmy zajrzeć do Leona. Kiedy mieliśmy zamiar wejść do pokoju usłyszeliśmy rozmowę Leona i Violetty. Violetta u Leona? Trochę to dziwne. Przecież Ona Go nie lubi. Chyba. Postanowiliśmy podsłuchać. Dotarł do Nas głos Violetty, która mówiła, że dopilnuję Leona, żeby z kimś się nie spotkał. Spojrzałam na Federico. Był tak samo zdziwiony jak ja. Słuchaliśmy dalej. 

- Dziękuję. - powiedział Leon.
- No dobra, Już się tym nie przejmuj. Francesca nawet się do Ciebie nie zbliży. Obiecuję. 

Odsunęłam się od drzwi i zszokowana oparłam się barierki od schodów, żeby nie spaść. Ta informacja bardzo mną wstrząsnęła. Ona ma jeszcze czelność się tu przyjeżdżać? Tyle przykrości nam zadała. Albo przyjechała wszystko wyjaśnić. Należy nam się. Teraz jak wiem, że jest w Buenos Aires to muszę się z Nią spotkać. Musi mi to wszystko wyjaśnić. W końcu to była moja przyjaciółka. Najważniejsze, żeby Leon się z Nią nie spotkał. To mój brat. Muszę Go chronić. Choćbym na tym ucierpiała.  Jutro do Niej pójdę. Dzisiaj już za późno.

- Lu, wszystko dobrze? - słyszę głos Fede.
Kiwam głową na "tak" i robię krok do drzwi Leona. Łapię klamkę i wchodzę do pokoju brata. Siedzi na łóżku z Violettą. Violetta odwraca głowę i patrzy na mnie wzrokiem pełnym smutku. Zaraz po Niej Leon. Wstaję z łóżka podchodzi do mnie, patrzy zaszklonymi oczami i mocno przytula. Wtulam się w Jego tors, a On kładzie swoją głowę na moje ramię. Daję upust emocją i pozwalam łzą, żeby leciały po moim policzku. Przy czym koszula Leona będzie mokra. Nie obchodzi mnie to. Chcę mu pokazać, że jestem z Nim, że nie jest sam. On też pozwala sobie na płacz. Nic się teraz nie liczy. Liczy się tylko Ja i On. Nic więcej. Słyszę jak Violetta wraz z Federico wychodzą. Po kilku minutach koszula Leona jest już cała przesiąknięta od moich łez. Bez żadnych gwałtownych ruchów odrywam się od brata. Patrzę na Niego i nie widzę tego samego chłopaka, którym był jeszcze wczoraj. Wygląda jakby wrócił z jakiejś grubej imprezy i najebał się w trzy dupy. 

- Leon...może zostanę dzisiaj z Tobą na noc? 
- Okej. - odpowiada krótko. 
- Pójdę na dół zrobić kolacje. Idziesz ze mną, czy zostajesz? - pytam.
- Idź, a ja pójdę się umyć.

Uśmiecham się i idę do kuchni. Zaparzyłam wody na herbatę i zabieram się za robienie jajecznicy. Wyciągam patelnie rozbijam na niej cztery jajka dodaję trochę masła i smażę. Słyszę, że woda się już gotuję, więc szybko nakładam jajecznicę na talerze. Wyłączam wodę i nalewam ją do kubków. Po chwili woda przyjmuję kolor podchodzący pod czerwień. Herbata z dzikiej róży dobrze mu zrobi. Chciałam zrobić melisę, ale kiedy jest potrzebna to jej nie ma. Słyszę jak Leon schodzi po schodach wchodzi do kuchni. Bez słowa bierze talerz i zaczyna jeść. Poszłam w Jego ślady. Jedliśmy w ciszy. Odstawiłam talerz do zmywarki i wzięłam herbatę, która zdążyła już ostygnąć. Podałam kubek bratu. Spojrzał na mnie podpuchniętymi od płaczu oczami. Posłałam lekki uśmiech i pogłaskałam Go po głowie. Kiedy wypiliśmy herbatę skierowaliśmy się do pokoju Leona. Od razu się położył. 

- Pójdę się umyć i zaraz przyjdę dobrze? - pytam.
- Czekam. - spojrzał na mnie i posłał blady uśmiech.

Po drodze zaszłam do swojego pokoju wzięłam czystą bieliznę i piżamę. Weszłam do łazienki. Postanowiłam wziąć prysznic. Ściągnęłam ciuchy i wrzuciłam do kosza na pranie. Włosy związałam w koka. Pomyślałam, że umyję je jutro. Umyłam się moim ulubionym żelem jabłkowym. Wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam bieliznę i piżamę. Zmyłam makijaż i umyłam zęby. Rozwiązałam jeszcze włosy. Wyszłam i poszłam do pokoju Leona. Weszłam cicho. Pomyślałam, że może już śpi, ale nie spał. Leżał i patrzył się w sufit. Zgasiłam światło i położyłam się na materacu, który przygotował wcześniej Leon.

- Dobranoc Leon.
- Dobranoc Lu.

Myślałam jeszcze chwilę o dzisiejszym zdarzeniu, ale momentalnie odpłynęłam w krainę Morfeusza.





♥ ♥ ♥ ♥
Hej miśki!
Zanim przejdę do omawiania rozdziału chciałabym Was poinformować, że Ula nie będzie już prowadziła ze mną tego bloga...
Ale  Z wielką przyjemnością zapraszam na bloga Uli, na którym pojawił się już pierwszy rozdział!
http://mowjeslikochasz.blogspot.com/

♥ ♥ ♥ ♥

Przepraszam, że musieliście długo czekać na rozdział.
Po prostu szkoła za bardzo mnie przerasta :)
Ale nie martwcie się..Daję radę! :*
Francesca przyjechała...
Zaskoczeni? Myślę, że tak!
Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem :))
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca :*
Dzisiaj wyjątkowo bez spojleru.
Miłego czytania kochani!
Pozdrawiam,
Wiktoria :*