wtorek, 18 sierpnia 2015

One shot - "Żegnaj" część.1





"Przeznaczenie to nie wyroki opatrzności,
to nie zwoje zapisane ręką demiurga, to nie fatalizm.
Przeznaczenie to nadzieja."


Czuła jak krople deszczu spływały po Jej ciele. Czuła jak z tym nikną Jej wszystkie problemy,
Czuła się oczyszczona ze wszystkiego.
Była przekonana, że kiedyś będzie żyła jak normalna kobieta.
Ale życie jest okrutne.
Nigdy nikogo nie obchodziło Jej zdanie.
Zawsze ktoś kierował Jej życiem.
Nie mogła dokonać własnego wyboru.
Dzisiaj już wychodzi za mąż.
Za mężczyznę, którego nigdy nie widziała na oczy.
Matka i Ojciec sprowadzili Go z Pakisatnu,
To oni kontrolowali Ją i prowadzili Jej życie tak jakby było ich.
Starsza siostra - Violetta już dawno prowadzi takie życie.
Żyje z człowiekiem, którego nie kocha,
ale Ona nie umie przeciwstawić się rodzicom tak jak robiła to Violetta.
Lecz czy to pomogło?
Powtarzali im, że to "rodzinna tradycja".
Jeśli tego nie zrobią zhańbią nazwisko.
Kilka lat później Viola zaczęła przekonywać siostrę do zamążpójścia.
Była taka jak rodzice. 
Stała się dla Niej oschła, wredna.
Kiedyś nawet podniosła na Nią rękę..
Tak samo zresztą jak matka i ojciec..
Kiedy tak siedziała i rozmyślała nad swoim życiem dosiadł się do Lu pewien chłopak.
Odwróciła się w Jego stronę i zobaczyła, że On też na Nią spogląda.
- Federico. - powiedział podając Jej rękę.
- Ludmila. - niepewnie ją uścisnęła.
- Dlaczego taka ładna dziewczyna siedzi tu sama?
- Może dlatego, że po raz ostatni chcę posmakować życia w samotności? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Federico zaciekawiony blondynką przyglądał się Jej uważnie i po chwili zrozumiał, że Ludmila wychodzi za mąż. Tylko nie zrozumiał dlaczego jest smutna.
- Dlaczego jesteś smutna? - musiał o to zapytać. To pytanie bardzo Go korciło.
- Bo jestem zmuszona do zrobienia czegoś czego wcale nie chcę i w ogóle nie rozumiem dlaczego Ci o tym mówię. - mówi patrząc przed siebie.
 - Tak, przepraszam, że zapytałem.
Siedzieli w ciszy. Żadne z nich nie chciało się odzywać. Wcześniejsza rozmowa wystarczająco ich zniechęciła do prowadzenia kolejnej konwersacji.
- Ludmila choć już wszyscy czekają. - podeszła do nich Violetta ubrana w długie bladoróżowe sari.
- Tak już idę. Żegnaj Federico. - powiedziała i odeszła.
Federico jeszcze Jej odkrzyknął:
- Ej, nie mów żegnaj, bo to odbiera nadzieje na podobne spotkanie.
 - W takim razie "Cześć"

"Życie mija, a my uczymy się jak żyć bez miłości"

Minęło już pięć nieszczęsnych lat Jej życia, a Ona nadal nie zasmakowała smaku miłości.
Od tamtego dnia, który okręcił Jej życie o sto osiemdziesiąt stopni już nigdy nie spotkała Federico.
 Relacje między Jej mężem, a Nią są bardzo napięte.
Żyją ze sobą już pięć lat, a nie umieją znaleźć wspólnego języka.
Albo po prostu nie chcą szukać.
Jedyne co Ich łączy to wspólne łóżko.
Leon kilkakrotnie próbował się do Niej zbliżyć, ale była nieugięta.
Ludmila chcę  miłości, którą będzie odwzajemniona, a nie żyć w związku bez miłości.
Oczywiście jako tradycja musieli uczcić to, że są małżeństwem.
Czuła się jak bezwartościowa dziewczyna, która właśnie straciła swoją godność.
Czy tak nie było? -
- odzywa się głos w Jej głowie.
Każdej nocy modli się o to, żeby te chore życie w końcu się skończyło.
W pewnym momencie czuje silne dłonie na mojej talii.
Leon zaczął całować Lu po szyi, a pod Jej powiekami zaczęły zbierać się łzy.
- Lu, kochanie co powiesz, żeby się trochę zabawić? - zapytał nie przerywając pocałunków.
- Innym razem Leon. - powiedziała zabierając Jego ręce z Jej talii.
- Zawsze tak mówisz. - powiedział zwiedzony. - Nie bądź taka twarda, prędzej czy później, ulegniesz mojej męskości. - Ludmila w tym momencie odwraca się do Niego i patrzy jak na wariata.
- No co? Żadna nie oprze się Leonowi Verdasowi. - daję Jej jasno do zrozumienia, a Ona nadal patrzy na niego jak na wariata. - oprócz Ciebie. - mówi wzdychając. Bolało Go to, że nigdy nie miał bliskiego kontaktu z Ludmilą. Chciał już mieć dzieci, a przede wszystkim żonę która by Go kochała.
- Może z czasem to się zmieni. - Ludmila sama nie była przekonana w to co właśnie powiedziała.
Wiedziała, że Leon cierpi tak samo jak Ona.
Uśmiechnął się delikatnie.
Ludmila rozłożyła ramiona, a po chwili znalazł się już w nich Leon.
Co ja wyprawiam? - zapytała samą siebie.
- Wiem, że dzisiaj w Twoim sercu nie ma miłości do mnie, ale wiem też, że pewnego dnia tam będzie, a ja będę czekał na ten dzień. - Kiedy Leon to powiedział Ludmila zrozumiała, że Leon pomimo, że nigdy Jej dobrze nie poznał to Ją kocha. A Ona? Czy go kocha?
Tego nikt nie wie, ale chcę próbować pokochać Go tak jak On Ją.


"Miłość to nie jest pstryczek, który mogę włączyć od tak."


-Dziękuję Wam. Jesteście wspaniali! - Dwudziestoośmioletni  mężczyzna o nieziemskim uśmiechu i pięknych czekoladowych oczach zwrócił się do sowich fanów,  którzy zawsze pokazywali mu jak bardzo Go kochają i za każdy wygrany mecz byli z nim i jego drużyną.
Jego marzenia co do grania w Reprezentacji Argentyny spełniły się.
Od dnia ślubu Ludmili nie spotkał Jej już nigdy więcej.
Nieraz przychodził w tamte miejsce z nadzieją, że jeszcze Ją spotka,
ale po jakimś czasie zrezygnował.
Teraz nie liczyło się nic więcej niż wrócić do domu, wypić piwo i w spokoju posiedzieć sobie i pooglądać telewizje.
Na samą myśl, że ma wrócić do domu sprawiały uśmiechnął się, bo ma do kogo tam wrócić.
Nie musi się już przejmować tym, że wróci i będzie musiał zamawiać pizzę, że będzie siedział sam jak palec.
Lara jest jego żoną od dwóch  lat i nie widzi świata poza Nią.
Pomimo tego, że widzi Ją tylko wieczorem, ponieważ Lara pracuję w wielkiej korporacji zajmującej się architekturą.
Jednak to nie znaczy, że myśli Federico nadal nie zaprzątała piękna blondynka.
Wjechał na podjazd i w szybkim tempie wszedł do domu,
- Kochanie, wróciłem! - krzyknął z korytarza, ale nie usłyszał odpowiedzi.
Zignorował to i wszedł do salonu.
W domu panował istny chaos.
Lara latała w tą stronę to w tamtą w ogóle nie zwracając uwagi na Federico.
- Wróciłem.
- Tak, świetnie idź weź prysznic i ubierz w coś ładnego.
- Nie, Lara, Jestem zmęczony. Chcę usiąść i odpocząć. Nie mam ochoty na jakieś imprezy. - powiedział zdecydowanym tonem i zwrócił się do Lary.
- Federico teraz mnie to nie obchodzi, że jesteś zmęczony. To nie jest jakaś byle jaka impreza.
Jest to bal charytatywny. Na którym muszę być. Więc idź grzecznie weź prysznic i ubierz garnitur. - Złapała za jego kołnierzyk i powiedziała to patrząc w jego oczy.
On wywrócił tylko oczami.
- I nie wywracaj na mnie oczami. - pogroziła palcem.
Federico bez słowa ruszył w stronę schodów i wszedł do łazienki.
Po wykonaniu wszystkich czynności wstąpił do pokoju i wyjął najładniejszy garnitur jak miał.
Miał żonę i bardzo Ją kochał, ale nigdy nie powiedział, że jego małżeństwo jest wspaniałe.
Często kłócił się z Larą o zwykłe błahostki.
Wiedział co brał i na co się pisał biorąc Larę za żonę.
Kiedy już był gotowy jeszcze raz spojrzał na swoje odbicie w lustrze i zszedł po schodach.
Lara niecierpliwie stała w miejscu przeskakując z jednej nogi na drugą.
Kiedy Jej wzrok utkwił na Fede szeroko się uśmiechnęła.
Wyglądał bardzo pociągająco w czarnym garniturze i z niedopiętą koszulą na samej górze, a włosy które były w kompletnym nieładzie dodawały mu jeszcze więcej uroku.
- Możemy iść?
- Tak. - odpowiedział i złapał żonę za rękę.
Jak na dżentelmena przystało otworzył Larze drzwi.
Jechali w ciszy.
Lara pisała do kogoś ciągle się uśmiechając, a Federico krążył myślami co do ich związku.
Co do którego miał trochę wątpliwości.
Po piętnastu minutach znaleźli się pod budynkiem, w którym miał odbyć się bal.
Pewnym krokiem zmierzali ku sali.
Federico jeszcze nie wiedział jak ten jeden wieczór może zmienić całe jego życie..



♥ ♥ ♥ ♥
Dobry Wieczór kochani!
Na pewno się zastanawiacie dlaczego wstawiłam to zamiast rozdziału?
Nie martwcie rozdział jest w trakcie pisania:)
Tym One Shot'em chciałabym Wam wszystkim podziękować za te cudowne pięć miesięcy!
Za to, że ze mną wytrzymaliście i czekaliście na nowy rozdział <3
Jestem Wam ogromnie wdzięczna. Pomimo blog odniósł już ponad tysiąc wyświetleń.
Ten One Shot jest też dla Pandy Pasquarelli (Oli), bo to na Jej życzenie go napisałam <3
Chciałabym podziękować:
JULCE BLANCE LAMBRE - którą zawsze była i motywowała mnie swoimi cudownymi komentarzami pod każdym postem, kocham bardzo mocno <3
PANDZIE PASQUARELLI - której dziękuję, że zawsze była i komentowała każdy rozdział kocham bardzo i dziękuję <3
LAUREN SKY - dziękuję Ci Julka, że mogłam zawsze na Ciebie liczyć <3
ULI DOMINGUEZ - Ula, Tobie chciałabym bardzo podziękować, ponieważ to dzięki Tobie powstał ten blog, to dzięki Tobie odniósł taki sukces i to dzięki Tobie zrozumiałam, że kocham pisać. Dziękuję Ci kwiatuszku za każde chwilę spędzone razem. Dziękuję Ci, że zawsze jesteś i myślę, że dalej będziesz, Kocham Cię mocno, kwiatuszku <3
Oraz:
~ RICZI XD
~ FEDEMILE FOREVER
~ MECHI FERRO 

Oraz tym co czytają, a nie komentują <3
Kocham Was <3 
Dobranoc <3
♥ ♥ ♥ ♥